11 sierpnia 2009

Parfum d`Empire, Wazamba

Beata Pawlikowska po powrocie z Afryki powiedziała: „… ogień kojarzy się ze wszystkim co dobre. I ten ogień pokrywa wszystko cudownym zapachem.”

Zapach Afryki i powleczony szarą farbą duch, który wstąpił w Incense Kamali. To rzecz bezsprzeczna, że żywiczna Wazamba spoczywa w tym samym kręgu co toksyczna Norma i czarnoskóry Black Cashmere. Próżno jednak szukać tu fenoli i kancerogenów zawieszonych w powietrzu pełnym koksowniczych wyziewów ani czarnoskórego rozleniwienia. Droga, którą wybrano jest inna, bo prowadzi przez surowe, dopiero mające się tlić akordy. Tu żywice są jeszcze na drzewach, choć płomienie czuć wszędzie dookoła.

No i jest smażone jabłko. To chyba nie afrykański a polski element, bo nadaje kompozycji znaczącej miękkości. Gdybym jednak nie widział w nutach tej pozycji to sam raczej nie wpadłbym na występowanie tego owocu (w formie smażonej) w tym zapachu. Posunę się do jeszcze jednego wniosku, który wynika z obecności jabłka. Wazamba nie wznosi siarkowych, kopalnianych akordów właśnie przez tę subtelną słodycz, która blokuje te niuanse. To dobrze.

Jeśli ktoś szukał tu kadzidła kościelnego to musi się zawieść. Nie jest to również woń ognia. Nutą główną całej kompozycji, paradoksalnie, jest balsam fir, czyli olejek z jodły balsamicznej. Absolutnie żadne olibanum czy labdanum, ale właśnie żywica iglasta, cieknąca i świeża gra pierwsze skrzypce w tym zapachu.

Zdecydowanie mniejszą moc ma Wazamba w porównaniu z Incense Kamali, ale jednocześnie jest zapachem dużo ciekawszym, niosącym dobre a nie złe wspomnienia, gdzie krajobraz zmienia się pod wpływem chwili. Gdzie słodycz mirry plecie się wokół okaleczonego drzewa kadzidłowca w upalny dzień. Będąc otoczonym przez ten zapach mogę posunąć się do stwierdzenia, że wytworzona została atmosfera oczekiwania. Drzewa ronią żywice, słońce pali w zwrotnikowym zenicie, ale JESZCZE ognia nie ma- jest dokoła, zbliża się. I to wyczekiwanie jest niesamowite.

Już wiem, że Wazamba będzie jedną z najciekawszych tegorocznych premier. Fenomen po prostu. A sama nazwa wzięła się od afrykańskiego instrumentu muzycznego wykorzystywanego podczas rytuału inicjacji…

Nuty: olibanum, labdanum, mirra, żywica opoponaks, drzewo sandałowe, cyprys, jabłko, balsam fir
Ocena ogólna: 8/10
Rok powstania: 2009
Twórca: Marc-Antoine Corticchiato

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
12 lat temu

dzis wachalem Wazamba – jakos skojarzyl mi sie z Zagorskiem – chyba przez te zielone igly….
nie sa troche podobne wg Ciebie?

Anonimowy
Anonimowy
11 lat temu

Przetestowałem większość zapachów tej marki i jedyny, który zaakceptowałem to Aziyade. Wazamaba natomiast pachnie na mnie starym kadzidłem.

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

Proszę o test Fougere Bengale….jeśli można ;))…z góry thx;)
piotrek