5 października 2009

Absynt w perfumach

W dniu dzisiejszym wzbudza wręcz magiczne i pozazmysłowe skojarzenia. Stał się pomostem między światem ludzkiej beznadziei a nadprzestrzennym obszarem wizji doskonałej, paradoksem, przypadkiem, absolutem. Ciecz równie niezwykła jak woda, mleko, wino czy krew, przybierająca barwy od ciemnej zieleni po brunatną czerwień i krystaliczną bezbarwność..


Ryc. Od lewej: koper włoski, bylica piołun, anyż.

Krzesany z różnorakich ziół, ale rozpostarty na wielkim trójkącie, którego wierzchołki tworzą: anyż, koper włoski i bylica piołun. Ma zniewalający zapach, w którym dominuje drugi z wymienionych składników. Jest przejmująco ostry, żywiczny, trochę przykurzony, jednak jak by go nie odbierać, nikt nie powie, że jest denny czy nudny. Szkoda, że smak już jest takim hardcorem, że autor bloga wymięka… ABSYNT proszę Państwa.

W perfumach dopiero w XXI wieku zwrócono nań większą uwagę, choć i wcześniej można dostrzec parę kompozycji natchnionych Zieloną Wróżką. Akord ten otrzymuje się w zapachach za pomocą licznych absolutów i olejków. Uwaga!- w większości są to produkty naturalne, gdyż produkcja syntetyków jest nieopłacalna. Ograniczona ilość miejsca sprawia, że wymienię jedynie kilka produktów służących do odwzorowania tego alkoholu w zapachach, a są to: bylica piołun, anyż, koper włoski, badian, muszkat, arcydzięgiel, goździki, hyzop oraz wetiwer, który nadaje uniwersalnej ciemniej zieleni.

Pobawiłem się w wyłowienie zapachów, w których akord absyntu jest głównym lub drugoplanowym bohaterem:
1. Aroma M, Geisha Green
2. Ava Luxe, Absinthe
2,5. Avon, Christian Lacroix, Absynthe
3. Biehl Parfumkunstwerke, gs02
4. Black Phoenix Alchemy Lab, Absinth
5. Black Phoenix Alchemy Lab, Warmwood
6. Etat Libre d `Orange, Eloge du Traitre
7. Gobin Daudé, Biche dans l`Absinthe
8. Grandiflorum Fragrances, Absinthe
9. Il Profvmo, Adventure
10. Keiko Mecheri, Paname
11. Kilian, A Taste of Heaven
12. L`Artisan, Fou d`Absinthe
13. Mark Buxton, Wood & Absinth
14. Nasomatto, Absinth
15. Parfum d`Interdit, Absolument Absinthe
16. Parfumerie Generale, Draama Nui
17. Serge Lutens, Douce Amere
18. Sinfonia di Note, Saveur d`Artichaut
19. Slatkin, Black Fig and Absinthe
i pewnie dużo, dużo więcej. Pogrubioną czcionką zaznaczyłem te, które są uważane przez sporo osób na zagranicznych forach za najbardziej absyntowe (sam nie znam sporej części). Dominują marki amerykańskie, choć sporo z tych kompozycji można upolować przez internet, a kilka jest w samej Warszawie. Musimy wiedzieć, że podawana w składzie nuta absyntu jest w rzeczywistości zlepkiem wielu różnych ziołowych składników, które tworzą akord (więc błędem jest pisanie o nucie absyntu, bo takowa nie istnieje).

Zielony Czarodziej zauroczył i włoskiego perfumiarza- Alessandro Gualtieri, twórcą Nasomatto. Absinth w tej interpretacji jest trochę ziemisty, ale słodki, a na początku nawet bardzo słodki. Duża ilość żywej roślinności to znak rozpoznawczy tych perfum. Bardzo ujmuje mnie efekt nieobumarłej flory. Zioła zdają się siedzieć w glebie, nawet jakiś robak czasami przejdzie i podgryzie korzenie. Jeden z rytuałów picia absyntu nazywany jest rytuałem wody. Polega na nasączeniu kostki cukru wodą na łyżce z dziurkami i skapywaniu syropu do kieliszka. Może na siłę to widzę, ale w Absinth prosty cukier z początku znika, rozpuszcza się i z czasem przechodzi w tę zieloną roślinność. Wetiwer w końcówce zdaje się być prostacki i taki grubo ciosany. Baza jest słaba, ale prawidłowo zrobiona jakby nie było.

S. Lang wypuściła kiedyś perfumy o nazwie Tamboti Wood. Absynt w wykonaniu Buxtona o nazwie Wood & Absinth spokojnie mógłby się nazywać Tamboti & Absinth. To wersja do bólu nudna, męska i przypominająca jakieś prl-owski męskie kosmetyki wątpliwej jakości. W dodatku wieje syntetykiem i to ostro. Plastikowy anyż wkracza na pole bitwy w cytrynowym obłoczku. Szkoda, że nie ma przeciwnika, bo reszta składników zdaje się wisieć w powietrzu- zbyt rozcieńczona by odegrać jakąkolwiek rolę. Całość daje okropne wrażenie, wręcz odrzucające. To najsłabszy z zapachów Buxtona, choć wpisuje się w ogólny styl tego perfumiarza.

Pojechał po całości sobie pozwolę po Kilianie. To nie tylko najbardziej beznadziejny ze znanych mi absyntowych wariacji, ale w ogóle jedne perfum najniższych lotów jakie znam. Powrzucane do gara składniki, które mógłby dać początek świetnej kreacji, są ledwie słyszalne spod suchego, otumaniającego akordu suszonych ziół. Owszem, piołunu tu pod dostatkiem, ale jest to nuta niedbale rzucona na resztę. Widać twórczyni zapomniała, że oprócz świetnych składników do perfum trzeba wrzucić własną iskrę. W końcówce A Taste of Heaven (Absinthe Verte) zalatuje ropą i jakimiś kwiatkami w niej. Po prostu okropieństwo.

Jestem zdania, że ten wpis jest dobry miejsce na wspomnienie o Douce Amere Lutensa. Uważany za największy ulep w świecie forumowym i blogosferze, tak naprawdę nie jest taki straszny. Bardzo słodki, podbity kwiatami nadzwyczaj mocno. Przypomina mi maść nagietkową jaką moja babcia robiła na smalcu, a to niezbity dowód, że ten żółty kwiat przebija się przez bogate tło. A absynt? Jest, ale tylko na początku. Czas działa na jego niekorzyść i spycha na brzeg, aby w końcu zrzucić. Mimo wszystko, obecność absyntu jest niezaprzeczalna, a przez to Douce Amere staje się kompozycją do obowiązkowego obwąchania dla fanów tego akordu.


Ryc. „Green Muse”

„Największe wrażenie zrobiło na mnie to, że doznania czuciowe są odbierane przez wszystkie zmysły jednocześnie. Wydawało mi się, że oddycham odgłosami i słyszę kolory, że zapachy wywołują uczucie lekkości lub ciężkości, a także szorstkości lub gładkości, tak jakbym dotykał je palcami.” Tak o absyncie mawiał jeden z paryskich lekarzy pod koniec XIX wieku. Kilka po nim malarz- Albert Maignan wydał bodaj najbardziej znane dzieło swego życia- Zieloną Muzę jako cześć właśnie dla absyntu.


Ryc. Viktor Oliva, „Absinthe Drinker”.

I ten szaleńczy klimat mocnego czucia, nadludzkie doznania zmysłowe, drugi świat niemalże odnalazłem w Fou d`Absinthe L`Artisana. Tu nie ma delikatności i lekkich pociągnięć pędzlem z czego znana jest Olivia Giacobetti a wielkie i chaotyczne kleksy absynowej esencji poukładane i wymierzone. Zewnętrzny harmider jest tylko wprowadzeniem do środka, w którym każda molekuła zapachu ma określoną rolę. Kompozycja myli komórki węchowe, a więc oszukuje sam mózg. To doprawdy niesamowite jak różnią się wrażenia pomiędzy kolejnymi zanurzeniami nosa w skórę. Fou d`Absinth raz jest bardziej ziołowy, raz słodki, raz ostry. To właśnie tutaj mogłem odkryć tę absyntową choinkowość, którą ma alkoholowy trunek, choć dopiero pod koniec, kiedy odeszła znaczna część słodyczy. „Najciemniejszy las przemienił się w otwartą łąkę” to słowa Arthura Rimbauda, które do kompozycji L`Artisana pasują wyśmienicie.

Interpretacje absyntu w perfumach to rzecz nowa i będąca w większości dzieckiem XXI wieku. Przy tym wszystkim musimy pamiętać, że mowa o tym trunku w perfumach to rzecz bardzo nieścisła, bo za absyntowy równie dobrze może być uznany zapach Lolity Lempickiej- Au Masculin (anyżowy w głównej mierze) lub nawet Aromatics Elixir, gdzie piołun przecież jest. Pomysł na ten tekst powstał kilka dni temu, kiedy przy porządkowaniu próbek zobaczyłem kompozycje Buxtona i Nasomatto obok siebie. Na szybko zaopatrzyłem się w możliwe inne absynty i postanowiłem skonfrontować ze sobą. Stąd w tekście brak egzotycznych fig BPAL czy Ava Luxe, ale za to niezmierne chęć autora do przekazania wrażeń- bogatych bądź co bądź.

Nasomatto, Absinth
Nuty: absynt, zioła, wetiwer
Ocena ogólna: 7,5/10
Rok powstania: 2007
Twórca: Alessandro Gualtieri

Mark Buxton, Wood & Absinth
Nuty: cytrusy, szałwia, anyż, jaśmin, palisander, wetiwer, drzewo(?)
Ocena ogólna: 4/10
Rok powstania: 2009
Twórca: Mark Buxton

Kilian, A Taste of Heaven (Absinthe Verte)
Nuty: bergamota, geranium, kwiat pomarańczy, róża, absynt, lawenda, lawendyna (hybryda lawendy i spiki), paczula, mech dębowy, ambra, bób tonka, wanilia, costus (?)
Ocena ogólna: 2/10
Rok powstania: 2007
Twórca: Calice Becker

Serge Lutens, Douce Amere
Nuty: absynt, aksamitka, jaśmin, anyż, cynamon, lilia, tiara, drzewo cedrowe, piżmo
Ocena ogólna: 6/10
Rok powstania: 2002
Twórca: Christopher Sheldrake

L`Artisan Parfumeur, Fou d`Absinthe
Nuty: absynt, badian, sosna, labdanum, arcydzięgiel, goździki, imbir, gałka muszkatołowa, paczula, pieprz, jodła (balsam fir)
Ocena ogólna: 9,5/10
Rok powstania: 2006
Twórca: boska Olivia Giacobetti

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
10 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
12 lat temu

przyznaje, Fou d'Absinthe jest rewelacyjny – mocny, konkretny. rewelacja.
szkoda, ze Idole de Lubin stworzony rowniez przez Olivie Giacobetti nie jest rownie trwaly…

Magda
11 lat temu

Piękny, aż szkoda, że nie nadaje się dla kobiet 😉

Magda
11 lat temu

Mam na myśli Fou d'Absinthe oczywiście 🙂

anilewe
anilewe
11 lat temu

Dla mnie absyntowe są Cardinal oraz French Lover, chociaz w tym drugim czuję jeszcze wrotycz i marchew:)

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

Nie okropieństwo
tylko OKROPNOŚĆ …

artplum
artplum
10 lat temu

Właśnie miałem wątpliwą przyjemność zapoznać się z "A taste of heaven". Zapach jest mdły, absolutnie bez wyrazu, jakiś taki mydlany. Absolutnie nie mój typ i z absyntem niczego wspólnego nie ma

artplum
artplum
10 lat temu

Zapomniałem dodać, że w pełni zgadzam się z szanownym Autorem co do oceny tego "niebiańskiego" zapachu 🙂

Agnieszka czyta...
10 lat temu

L'Artisan i Nasomatto są świetne dla kobiet, są słodko-gorzkie, idealne dla pań szukających złożonych zapachów. Polecam 🙂

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Muszę zatem powąchać Fou d'Absinthe! L'Artisan jak zwykle proponuje klasę. Taste of Heaven testowałem i dla mnie to płaski lawendowy płyn do kapieli. Czuję tam lawendę w ilościach przyprawiających o mdłości.

Raf

Porcelanowa
9 lat temu

Babcia robiła mi napar z piołunu w dzieciństwie, źle to wspominam. I absynt odrzuca mnie właśnie z powodu zapachu piołunu, zarówno w smaku, jak i zapachem.