Niby nie ma tu kadzidła, ale zapach jest po prostu kościelny. Fakt, faktem, że jest jest to świeżo wybudowana świątynia, gdzie czuć świeże betony, farby i lakiery. Oklepany.
Standard miał być w założeniu twórców zapachem złamanym w nowoczesności, triumfem syntetyku i najostrzejszych, najbardziej intensywnych wonności. Wyszedł Kardynał w Awinionie, coś pośrodku z nutą „plastic is fantastic”. Nie chcę mówić, że jest to totalna porażka, ale ileż do do jasnej ciasnej można lecieć na jednym wzorze zapachu. No ja się pytam: „ILE?”.
W sposób nudny zaczyna się cytryną okadzoną w chlorowym dymie (jednak dalekim od tego z kadzideł Tauera), żeby za moment wejść w kadzidlane (będę się upierał, mimo że nie ma tego w składzie) niuanse. Od biedy zawsze można powiedzieć, że to kościół w XXII wieku i kardynał przemawiający za pomocą ultranowoczesnych połączeń tworzących sieć światową. Podobieństw do sztandaru Heeleya jest jednak więcej. W Standardzie też jest zdechła kościelna mysz z rozkładającym się już włosiem, też jest wilgotno, ale nie tak jasno. Momentami wyleci jakaś słodka, lekko fizjologiczna nuta, ale wielkiego trzęsienia gaciami nie ma… niestety.
Kończą się pomysły marce Comme des Garcons. Taki Dover Street Market był na serio dobry i całkiem mnie się podobał, choć nie był szalenie odkrywczy. Standard jest całkowicie nie-odkrywczy. Dokąd idzie tak wizjonerska marka… Pomysły się nie kończą- one już się skończyły.
Nuty: indiańska herbata, koper, cytryna, imbir, piżmo, szafran, drzewo cedrowe, Linnea Borealis (kwiat)
Rok powstania: 2009
Twórca: Olivier Pescheux