12 stycznia 2010

Susanne Lang, Vanilla Champagne

Na wyłączność ma ją jedynie Luckyscent. I dobrze. Niech nie rozsiewa fluidów nieudolności.

Wielkiej historii tutaj nie ma. Fajerwerki to niewypały. Jest wanilia, jest trochę czekolady i dużo róży. Można się zastanowić czy nie wyjdzie z tego pączek. Otóż, nie. To co wyszło jest wonią gumy balonowej w najbardziej prymitywnej formie. Czuć nawet słodkie resztki śliny osobnika żującego. Vanilla Champagne jest największą waniliową beznadzieją jaką kiedykolwiek dano mi poznać. Żeby to się chociaż zmieniało w czasie, żeby faktycznie była tu choć kropla szampana, trochę szaleństwa. A tu nic.

Rozkapryszony dzieciak, który sypie kwiaty podczas procesji Bożego Ciała i mieli jęzorem balonówę. Nudne to, żałosne, wręcz zawstydzające. Pani Lang powinna chyba się zastanowić po jakiego grzyba wypuszczać zapachy tak prostackie. Tamboti Wood przynajmniej było jakieś. Vanilla Champage jest wybitnie „nijaka”.

A może po prosu Luckyscent chciał zaszpanować zapachem na wyłączność…

Żenada

Nuty: wanilia, czekolada, róża, drzewo sandałowe, szampan
Rok powstania: b.d.
Twórca: b.d.

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments