Mroczne Światło to dość zaskakująca nazwa dla perfum, czyż nie? Z etykietką Pour Homme i róża w składzie nie pozwalają myśleć o sobie w kategoriach klasyki. Dodajmy do tego rękę oraz nos Francisa Kurkdjiana i już możemy się spodziewać kapitalnego efektu. Trzęsąca się dłoń, jakaś niestabilność przy operowaniu różą czy zbyt dużo pomysłów to przyczyna tego, że kompozycje tego perfumiarza są dość mało charakterystyczne. Weźmy Rose de Siwa i Panią Zemstę. Ja bym nie powiedział, że wyszły spod jednych nozdrzy. Z tego powodu trudno było jednoznacznie określić czym ma być, a czym nie, Lumiere Noire Pour Homme.
Kiedy znika ze skóry przypomina Costesa (pierwszego of course). Wtapia się obraz kreowany przez Giacobetti. Pluszowe obicia, herbata, lekki posmak tytoniowego dymu, muzyka lounge w tle i zasłonięte okna. Światło sączy się ledwie przez małe szpary, gra z płomyków dogasających świec i z palonych papierosów. Costes i Lumiere Noire kończą tak samo, tak samo genialnie. Obijają się na miękkich poduszkach w kolorze bordo. Costes jest mniej różany. Francis zasadził całe połacie czerwonych kwiatów. Nie szczędził sadzonek, troskliwie pielęgnował… i podlewał. Może i to dziwne skojarzenie, ale po raz kolejny dano mi poznać tę metaliczną duszę perfum. Ten ostry miecz, który wyłania się w mroku i świadczy o ziołowym, lekko kadzidlanym duchu. W deseń Costesa, gdzie kadzidło jest deklarowane, ale go prawie nie ma. Podlewanie własną krwią różanych źródeł- czy to nie brzmi dumnie?
Prawda jest taka, że Lumiere Noire nie zawsze daje tak obszerny obraz. Czasami zostaje na etapie początkowym, gdzie niby jakaś paczula wychyla się z nory. Rozsypany i zawilgocony cynamon nie może wznieść się, nie może stać się zarodkiem kreacji, bo przybity do dna jest. Ten początkowy etap jest do bólu męski. Ba! On jest nawet klasyczny i odebranie różanych elementów pewnie położyłoby go na łopatki. Na szczęście młode pędy i młode kolce trzymają w jako takim pionie początek. No i tu jest bardziej Lumiere niż Noire.Udana kompozycja, nawet bardzo. Nie jest to ta sama klasa co Costes, bo jednak dzieło Giacobetti jest niemal niedoścignionym wzorem. Docenić trzeba pracę Kurkdjiana. Po średnich seriach autorskich (m. in. Buxtona czy Laudamiela) wreszcie jakiś brylant. Przychodzi do głowy jeszcze porównanie do Voleur de Roses, ale Lumiere Noire nie jest monotematyczny. Biega gadzina między różami i trafia w końcu do costesowej kawiarni.
Nuty: arcydzięgiel, cynamon, róża, paczula, kmin
Rok powstania: 2009
Twórca: Francis Kurkdjian