4 marca 2010

Balenciaga, Le Dix (1947)

W ścisłym tłumaczeniu Le Dix znaczy „Dziesiątka”. Jest to numer pod którym w Paryżu znajduje się siedziba tego domu mody przy Alei Jerzego V. Koniecznym jest zaznaczenie, że jest to pierwsza kompozycja zapachowa wypuszczona pod logo Balenciaga. W dwa lata po wojnie, tak samo jak Miss Dior, ale na mój nos nie są to podobne zapachy. I dobrze. Bardzo konkretnie o Le Dix wypowiedziała się Angela, autorka pisząca dla Now Smell This, ale w jej recenzji brak opisu zapachu jako takiego (a przynajmniej bardzo wątły jest).

Le Dix came out the same year as Christian Dior Miss Dior, yet the fragrances are as different as the designers were. Ironically, it was the house that made the ultra-feminine clothing — Dior — that made the strangest perfume. Balenciaga, on the other hand, who was known for structured and unusual clothing, made the most traditional scent. (I read once that in the late 1940s and early 1950s to wear Dior you had to have a waist, but to wear Balenciaga you had to have a personality.)„1)

Cytat w pewnej mierze oddaje charakter Le Dix. Zapach jest aldehydowy bezsprzecznie, choć nie szyprowy jak deklarują portale perfumeryjne. Od perfum „w typie Piątki” różni go słodką pudrowość, gdzie bazą są okruchy drzewa sandałowego na ciepłej ambrze i fiołek, którego nie ma wymienianego w składzie. Przepraszam czytelników, że mój opis zdaje się być kalką opisu wspomnianej Angeli, ale nie będę pisał, że nie czuję fiołków skoro je czuję i to właśnie one tworzą z Le Dix kompozycję tak odmienną od klasycznego nurtu.

Czasami żałuję, że nie ma już tylu pięknych perfum, które zdają się być ostoją sztuki tworzenia zapachów w dawnym, francuskim stylu. Le Dix wpisuję się w moje olfaktoryczne życie w linijce „zapach, który zmienił spojrzenie na epokę”. Jest w klasycznym ujęciu „piękny”, tzn. pozbawiony wrzeszczących aldehydów w stylu Joy czy No.5, a pełen subtelności tej nuty. Prawdopodobnie powstał zgodnie ze starą perfumeryjną zasadą, że dwa składniki doprowadza się do takich proporcji, aby żaden z nich się nie wybijał. I to jest fenomenalne. Fiołek, aldehydy i ciepłe lekko zwierzęce podszycie. Kwestia tych pierwszych jest nurtująca, może ktoś ma podobne odczucia?

Nuty: bergamota, cytryna, brzoskwinia, kolendra, róża, konwalia, bez, irys, wetiwer, drzewo sandałowe, bób tonka, balsam Peru, aldehydy, jaśmin, ylang-ylang, ambra, piżmo, benzoin, cywet, wanilia
Rok powstania: 1947
Twórca: Francis Fabron

Cyt. pochodzi z blogu Now Smell This
Fot. nr 2 pochodzi z humorek.com.pl

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
11 lat temu

Wspaniały opis,jak dobrze,że opisujesz perfumy.Naprawdę dzięki:)))
Kasia z Poznania

Anonimowy
Anonimowy
11 lat temu

Marcinie,no i posiadam malutką odlewkę Le Dix.
Twój opis i zacytowanej Angeli naturalnie baaardzo trafione,fiołek-bardzo ciekawa myśl,dla mnie sporo tu miękkiej brzoskwinki,takiej szlachetnej.Szypr rzeczywiście od razu mi podpadł,Miss Dior Original owszem,ale ja tu nic takiego nie wyczuwam.
Co tu dużo pisać,to po prostu dzieło!Ma w sobie wdzięk,szlachetność i taką małą słodką tajemnicę…
Kasia z P-nia

Marcin Budzyk
11 lat temu

* Kasiu. Le Dix to skarb – naprawdę piękny i udany zapach. Gratuluję odlewki.