2 sierpnia 2010

Hermessence i o Hermesie też trochę


Hermes- wcale nie boski posłaniec tym razem a brytyjski arystokrata. Ba! Nie jeden a cała familia, która zatrzęsła światowymi salonami w XIX wieku i trzęsie nadal mimo klątw rzucanych przez konkurencję. W zasadzie mało kto spodziewał się, że urodzony w 1801 roku Thierry Hermes stworzy imperium, które 200 lat później będzie generować ponad 1 000 000 000 dolarów obrotu i stanie się synonimem luksusu w stopniu przewyższającym francuską, włoską i amerykańską konkurencję. Chciałoby się powiedzieć, że Hermes zaczynam niepozornie i ziścił się sen o chłopcu z nizin, który staje się królem, ale nie w tym wypadku. Siodła i uprzęże, które zapoczątkowały epokę familii od razu przebiły się do europejskiej elity, i od Petersburga po Madryt każdy szlachecki (nie mówiąc już o królewskich) koń posiadał na grzbiecie siodło z literą „H”.

Czas leciał i leciał, zmieniały się potrzeby klientów, pojawiły się samochody, konie odchodziły do lamusa, kobiety odgrywały coraz większą rolę w świecie elegancji i szyku… a Hermes nadążał za duchem czasów. Skóra posłużyła jako tworzywo do produkcji toreb, neseserów i kufrów, choć z końskimi korzeniami Hermes nie pożegnał się nigdy. Przełom, który powinien zainteresować ludzi kochających zapachy nastąpił ponad 100 lat po założeniu marki. Kiedy w 1951 roku umarł Emile-Maurice Hermes- wnuk twórcy, francuski dom miał w swoim dorobku pierwszy już zapach. Eau d’Hermes, stworzony przez Edmonda Roudnitskę. A jakże inaczej, skórzany do szpiku kości, ale to skóra w wersji lekkiej, galanteryjnej, która nie ma nic wspólnego z brzozowym, dymnym aromatem do jakiego przyzwyczaiły nas dzisiejsze wariacje na ten temat. Prawda jest jednak taka, że prawdziwy rozkwit w dziedzinie zapachów nastąpił w ostatnich 30 latach. Pod okiem (słuszniej napisać nosem) Jean-Louis Dumas-Hermesa firma przystąpiła do ofensywy na rynku perfumeryjnym. Bez wyjątku wszystkie swoje zapachy produkuje na własnej licencji (żadne Loreal, P & G jak robią to Chanel, Dior i inne Armani) zatrudniając najlepszych perfumiarzy, którzy są w stanie wyrazić przesłanie tego domu i jego zamierzenia. Na przestrzeni lat nadwornymi nosami byli m.in Edmond Roudnitska, Guy Robert, Ralf Schwieger, Maurice Roucel, Olivia Giacobetti czy Jean Claude Ellena (po prawej). Ta lista nazwisk dobitnie i niezaprzeczalnie pokazuje jak wielką wartością dla Hermesa jest jakość produktów. Perfumeryjnych też.

Lata mijały, skończyło się drugie millenium, zaczęło trzecie. W roku 2004 linia selektywna Hermesa pod okiem dzieci Jean-Louisa została wzbogacona o butikową linię Hermessence, która stanowi meritum dzisiejszej opowieści. Po raz pierwszy bez patrzenia na komercyjny sukces, za to z nastawieniem na ucztę dla wyrobionych nosów, bez konieczności uszczuplania budżetu, ugłaskania, i zbędnych gładkości postanowiono ukręcić zapachy dla samej sztuki. Najpierw nieśmiało, później z większą pompą pokazano światu 4 zapachy: Ambre Narguile, Poivre Samarcande, Rose Ikebana oraz Vetiver Tonka. Do dziś każdy z tych zapachów nie ma sobie podobnych w perfumeryjnym świecie (może poza różą) i jest klasą samą w sobie. Seria nie jest martwa i z biegiem czasu wzbogaca się o nowe pozycje. W 2005 Osmanthe Yunnan, w 2006 Paprika Brasil. W 2007 roku dołączyła do grona lawenda (Brin de Reglisse), a w 2009, najnowszy zapachach, Vanille Galante. Na dzień dzisiejszy wiemy już, że wkrótce pojawi się dziewiąty członek rodziny „królewskiej” (EDIT 09.01.10: Iris Ukiyoe). Wszystkie, bez wyjątku, powstały z pachnących plemników Jean Claude Elleny.

Jako najbardziej ekskluzywna z linii zapachowych Hermesa nie mogła zostać pozbawiona skórzanych konotacji. Każda z butelek ma obity skórą korek i może być zakupiona w wersji ze skórzanym opakowaniem. Oprócz standardowych wersji 100 mL występują też znane hermesowe drobiny po 15 mL. Te pierwsze kosztują 170 E w butikach Hermesa, cen małych niestety nie znam.

Dodatkowo trzeba przyznać, że zapachowa kolekcja robi wrażenie w butiku, bo jawi się jako magiczny punkt całego miejsca. Butelki stoją na jarzącym się podeście, który wyrasta gdzieś z podłogi i już sam w sobie jest bajerem niezłym. Kiedy chcemy testować zapachy to konsultant z boku podestu wysuwa szufladę (też podświetloną) i psika nam zapachy na piękne, wykonane z grubego papiery blottery. A jak dobrze zagadamy to dostaniemy zestaw ośmiu wielkich 4 mL próbek zupełnie za darmo. W końcu nie od dziś wiadomo, że świat bajerem stoi.

Fot. nr 1 z hermes.com
Fot. nr 2 z logo24.pl
Fot. nr 3 z sniffapaloozamagazine.com
Fot. nr 4 z osmoz.com
Fot. nr 5 z basenotes.net

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
JAROSLAV
13 lat temu

witaj z powrotem;)
zapachy Hermesa nie należą do moich ulubionych.
z serii Hermessence znam tylko jeden:Vanille Galante.
dla mnie to największy "waniliowy koszmar" z jakim miałem styczność.
osobiście uwielbiam wanilię za jej piękną słodycz.
lecz tu zamiast wanilii wyłania się konwalia kwiat jakże piękny,pachnący, lecz nie w tym zapachu.kompletnie nie dałem z nim rady.
ten zapach nie powinnien mieć w nazwie wanilia!
mam jeszcze chęć na Ambre Narguile, ale po jakże przykrych doświadczeniach z "vaniliowym hardkorem" nie spodziewam się rewelacji 🙁
pozdrawiam
J

Marcin Budzyk
13 lat temu

Wanilia, róża i papryka są słabe, bardzo słabe i skrajnie odstają od reszty.
Ambre Narguile nie ma z ambrą za wiele wspólnego, ale na dobre to wyszło tej kompozycji.
Pozdrawiam 🙂

JAROSLAV
13 lat temu

Marcinie jeżeli chodzi o Ambre Narguille nawet o tym nie wiedziałem
natomiast wiedziałem że w składzie jest wanilia i tonka.
dzięki:)
J

Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

A ja chcieć próbować je wszystkie!!! 🙂
Intrygują i fascynują mnie mocno, oj mocno. Szczególnie że to z "plemników Elleny" (dobre!)
A tak w ogóle: w perfumerii czasem czuję się jak Cookie Monster przy paczce ciasteczek…Przeraża mnie to szczerze mówiąc…

Łukasz
13 lat temu

Byłeś w Paryżu? 🙂

ele