6 września 2010

Brzozowe bagna muszą pachnieć – Heeley Sel Marin

Traumatyczne. Owszem, można bronić Heeleya i powiedzieć, że tak miało być. W końcu zamierzeniem twórcy było odwzorowanie morza, które do prostych perfumeryjnych motywów nie należy. Najpierw przecież trzeba w wyobraźni zatrzymać chwilę, a tych w odniesieniu do wielkiej wody jest mnóstwo. Ktoś może chcieć wyrazić sztorm, ktoś inny wyrzucony pień, piasek, wodorosty, chłodną bryzę czy aromat morskiej soli. Wyliczać można jeszcze długo a pewnie i tak nie wyczerpiemy wszystkich możliwości. Po zatrzymaniu obrazu przychodzi czas na zagłębienie się w temacie, wyobrażenie szczegółów i zrozumienie całości. Dopiero na samym końcu następuje mariaż zamierzeń z możliwościami i nadawanie perfumom kształtu materialnego, który zależy od wszystkich poprzednich etapów, czyż nie? Sel Marin miał być zapachem „piasku, słońca i bryzy”. Te trzy określenia tworzą dość rozległy obszar i może przez to kompozycja jest „taka jak jest”.

Kiedy pierwszy raz topiłem nadgarstek w Sel Marin, mój nos ledwie żywy przetrwał tę katorgę. Zresztą trudno się dziwić skoro perfumami nazwano „coś” co wydaje odór gnijących ryb, mocno zużytych sieci z trawlerów i zapoconych butów. Ścisły początek nie jest jeszcze zły, bo musuje bladą cytryną, iskrzy molekułami kwasów, ale to tylko frywolna głowa perfum, coś co nie może świadczyć o zapachu jako tak. Później wkracza na scenę zsiadły wetiwer, który nijak się ma do powłóczystych pociągnięć cielistej far skóry po wyjściu z morza. James Heeley mówi też o akordzie wodorostów i soli morskiej. Faktem jest, że kompozycja jest wilgotna, obślizgła wręcz i drzewna też. Myślę, że nie będzie wielkim błędem jeśli porównam to do wymiętolonej w ustach trawy, wyplutej gdzieś na pobocze drogi. Wtedy w ciepły, parny dzień wszystko zaczyna gnić, fermentować, wydawać nieprzyjemną woń po prostu. Trudno jednak zarzucić takiemu obrazkowi brak zielonych elementów czy organiki, które są obecne w bodaj najgorszej formie- ale są.

Czas wcale nie zmniejsza porcji negatywnych doznań, bo nie dość, że wodorostowo-zapluty akord trzyma się świetnie, to jeszcze dochodzi kwaśna nuta brzozy. To już prawie baza jest. Na nieszczęście pH staje się tak niskie, że nie powinniśmy mówić o drzewnym charakterze, a już na pewno nie o dymnych momentach, choć brzoza z tego słynna jest. Tutaj białe drzewo występuje w formie butwiejącej na sypkim, wilgotnym piasku. Przykro to powiedzieć, ale bardziej to w stronę brzozowych liści na kompoście idzie niż palonych ognisk Fumidusa. Ale nie martwy się, bo jest też plus. Sel Marin w końcu cichnie i można to porównać do ukręcania łba zbyt głośnej reklamy w trakcie filmu. Rozkoszny finisz jest niemrawy, nijaki i jest to zaleta, bo przynajmniej nie trzaska pod sufitem.

Nuty: wetiwer, wodorosty, sól, brzoza, drzewo cedrowe, cytryna, bergamota
Rok powstania: b.d.
Twórca: James Heeley
Dostępność, cena, linia: za 100 mL wody perfumowanej w GaliLu zapłacimy 480 zł

Fot. nr 2 z kolumber.pl
Fot. nr 3 z wikimedia.org

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
12 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Kasia
13 lat temu

Aż tak źle? morsko-rybny klimat ma też Aria di Mare Il Profvmo, ale tam jest on nawet intrygujący i przyjemny…

Marcin Budzyk
13 lat temu

Kasiu, niestety Aria di Mare nie pamiętam, bo testowałem bardzo dawno temu, w czasach gdy Il Profumo stało w Douglasie. Faktem jest, że Sel Marin nie jest ani intrygujący, ani przyjemny.
Pozdrawiam serdecznie, Marcin.

Dominkab
13 lat temu

Aria Di Mare jest bardzo przyjemnym wakacyjnym zapachem 🙂 Tego wyżej nie znam, ale noszę się z zamiarem ściągnięcia flachy Calypso Marine w ciemno, bo "morskie zapachy" są mi bardzo bliskie, a akurat ten ma ciekawe recenzje. Znasz go może? Mógłbyś porównać?

Marcin Budzyk
13 lat temu

Dominiko, miałem własną próbkę Marine, ale poszła w świat po teście nadgarstkowym. Za nic nie pamiętam… Ale to może znaczyć, że zapach nie śmierdzi :), więc może się okazać przyjemny.

Dominkab
13 lat temu

Dziękuję. Czasem mi czegoś "przyjemnego" właśnie potrzeba 🙂 Zaryzykuję, najwyżej puszczę dalej 😉

Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

Zgadzam się z Marcinem, że zapach udał się średnio. A marzącym o morskich bryzach (oczywiście na podstawie swojej subiektywnej oceny) polecam PIOGGIA SALATA Il Profvmo i cód nad cudy, moje marzenie, którego trudno opisać bo to zjawisko samo w sobie – Tirrenico firmy Profumi del Forte. Zamówiłem próbkę którą rozkoszuję się od kilku tygodni i nie mogę wyjść z podziwu, że ktoś był w stanie oddać zapach prawdziwej plaży i bryzy morskiej. To nie żaden świeżak to po prostu zapach morza. Wszystkim polecam choć cena jest wyrywająca z butów 140 euro na http://www.ausliebezumduft.de
Pozdrawiam, Piotrek

Dominkab
13 lat temu

Ale mnie Piotrku tym Tirrenico zaciekawiłeś 🙂 Już próbasek zamówiony 😀

Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

Myślę, że Marcin nie ma mi za złe promocji 🙂 Tirrenico – myślę że spodoba Ci się i to bardzo.
Piotrek

Anonimowy
Anonimowy
12 lat temu

Moi drodzy, Sel Marin to przede wszystkim zapach morskiej soli i słońca (sic!), słońca w zenicie nad spokojnym śródziemnomorskim brzegiem, to cisza, słychać tylko błogi szum fal, to ciepło, ciepło bijące od rozgrzanego bielutkiego piasku. Wyobraźcie sobie, leżycie odcięci od świata w rajskiej śródziemnomorskiej zatoczce wydrążonej w wapiennych skałach. Wokół was tylko szum i przesycone solą powietrze, cisza i światło, głębia i przestrzenność, lazurowe niebo bez najmniejszej skazy i błękitne morskie odmęty skąpane w blasku słońca 🙂

Mówiąc mniej poetycko, Sel Marin pachnie trochę jak świeżutka (prosto z kutra!!!) morska rybka skropiona soczystą cytrynką. Kto powąchał mięsko z takiej świeżutkiej rybki, ten wie, że nie śmierdzi, lecz PACHNIE morzem! 😉

Marta
7 lat temu

Mnie też Sel Marin bardzo przypadł do gustu. Zapach portu, kutrów rybackich, słońca, plaży i morskiej bryzy. Bardzo bardzo fajny.

Anonimowo
Anonimowo
2 lat temu

A to moj zapach, moj i mojego swiata, tylko zaluje, ze trzyma sie tak kameralnie, blisko ciala.

Anna
Anna
8 miesięcy temu
Reply to  Anonimowo

I mój też, i mojego świata, i też żałuję, że jest słabo wyczuwalny. Nie wiem, o jakich rybach i zniliźnie tu Marcin pisze, i to z taką nienawistną zajadłościà 😉