Piżmo, które z piżmem ma mało wspólnego. Więcej z klasycznym neroli, czyli kwiatem gorzkiej pomarańczy. Musc jest na pewno zapachem rysowanym miękkim ołówkiem. Brzegi ma rozmazane, niemal tłuste. To jedna z cech, którą zauważyłem też w innych kompozycjach marki Mona di Orio. Taki podpis perfumiarki.
Szkoda, że Musc nie opowiada historii tak bogatej jak Cuir. Kompozycja nie jest klasyczna i nie jest przewidywalna, ale eksploruje tereny w sumie dobrze zbadane. Przypomina zapach M.Micallef- Royla Muska. Długich rozważań, więc nie będzie. Początek to mocno duszący i pudrowy kwiat pomarańczy, który z biegiem czasu zastępowany jest przez heliotrop w swojej słodkiej, podbitej wanilią formie. Tutaj za tym wysłodzeniem może stać bób tonka, który definicyjnie nadaje tej cechy perfumom. Trochę nawet skręca w stronę migdału. I praktycznie na tym można zakończyć rozważanie na temat tego zapachu. Jest to po prostu droga od buduarowego neroli do cukierka z heliotropu. Gdzieś w pół drogi bardzo niemrawo podnosi się róża, ale ledwie ciche jęknięcie, nic więcej.
Fot. M. Kożuchowska jako hrabina w sztuce „Umowa, czyli łajdak ukarany”. |
Piżmo? Oczywiście. Jest w bazie. Nie jest chemicznym potworem. Zostało narysowane wdzięcznie, puchato i pudrowo. To z niego wyłaniają się kolejne nuty Musc. W swoim wyglądzie trochę podobny jest do białego pluszu, z którego wyrasta dywan kwiatów. Moi zdaniem piżmo w tej kompozycji to prawdziwy majstersztyk, choć całościowo czegoś wciąż mi brakuje. Cieszy mnie jednak fakt, że Mona di Orio zrywa ze swoim dennym wizerunkiem, w którym było miejsce tylko dla skostniałych schematów…
Nuty: piżmo, neroli, heliotrop, róża, arcydzięgiel, bób tonka
Rok powstania: 2010
Twórca: Mona di Orio
Cena, dostępność, linia: linia Les Nombres d’Or jest niedostępna w Polsce; za 100 mL wody toaletowej zapłacimy 150 $ na luckyscent.com
Fot. nr 2 z m-jak-milosc.pl