9 grudnia 2010

Jacques Zolty Eau de Parfum Lily Beach – szczypce do lodu

Moją przygodę z zapachami Jacques Zolty zaczynam nie w kolejności chronologicznej, ale od końca. Lily Beach to perfumy przeznaczone dla kobiet. Inspirowane słynnym na Saint Barthelemy kwiatem, którym jest lilia, ale też kobiecą zmysłowością i tajemnicznością. Nudne źródła natchnienia, czyż nie?

Prawda jest taka, że kompozycja ląduje w rodzinie kwiatowej i mokrej z En Passant czy Gardenia Penhaligon’s. Przypomina też Eau de Lierre marki Diptyque. Teraz przejdźmy do konkretów, które takie różowe nie są. Początek faktycznie jest kwiatowy, lekki, zwiewny i kobiecy. Duża ilość soczystych łodyg sprawia, że Lily Beach nie męczy, ale jest jednocześnie nudna. Na tym etapie jest to uchwycenie nut kwiatowych w szczypce do lodu. Zimno, krystalit, woda i chlorofil.

Później następuje ocieplenie, ale wciąż nie dzieje się tu nic wartego uwagi czy zastanowienia. Wciąż kwiaty, wciąż ładne, wciąż nudne. Ogólnie trzeba przyznać, że Lily Beach to solidna kompozycja, której nie można zarzucić większych wad. Nawet podoba mi się baza, niemal drzewna, przypominająca usychającą łodygę. To ciekawy i niespotykany element, ale trochę za późno się pokazuje.

Nuty: bluszcz, imbir, kardamon, lilia, drzewo cedrowe, piżmo
Rok powstania: 2010
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: za 100 mL wody perfumowanej zapłacimy w Horn & More 330 zł

Fot. nr 2 z mccullagh.org

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

Czyli jak to zwykles mowic- smarknac nie warto hehe

Marcin Budzyk
13 lat temu

🙂 Coś w tym stylu.