Ostatnio bardzo hiszpańsko się zrobiło na Nie Muzycznej Pięciolinii. Najpierw Custo Barcelona, teraz Balenciaga. Po przerwie, perfumy tego domu mody znów wkraczają na półki polskich perfumerii. Paris jest pierwszym zapachem, który powstał w wyniku współpracy z Coty. Swoją światową premierę miał rok temu, ale jak to zwykle bywa, do Polski trafił z rocznym opóźnieniem. W ciągu tego czasu zebrał na światowych forach i blogach raczej pozytywne opinie i dziś z wyrobioną renomą wkracza na nasz rynek.
Nie jest skomplikowanym zapachem Paris. Za to raczy nos delikatną kwiatową nutą. Transparentny i subtelny. Trochę szyprowy. Pozornie nijaki, ale gdy się mu bliżej przyjrzeć, wcale to takie oczywiste nie jest. Paradoksem jest to, że pachnie raczej cały czas tak samo. To lekkie fiołki, świeży deszcz i soczysta trawa zieleniąca się pod wpływem pierwszych wiosennych promieni słońca. Nic więcej, nic mniej. Czuć momentami mokrą glebę, ale w bardzo mało inwazyjnej formie. Ogólne rzecz ujmując jest to bardzo solidny zapach, skonstruowany misternie z drobnych elementów. W swojej kategorii perfum lekkich i świeżych jawi się jako perła, choć ja osobiście za tego typu kompozycjami nie przepadam. Z tego też powodu, zachwytów nie ma.
I jeszcze słowo o flakonie. Jest fenomenalny. Trochę retro, ale współgra z koncepcją marki. Plus dla designerów.
Nuty: liście fiołka, fiołek, goździk, paczula, drewno cedrowe
Rok powstania: 2010
Twórca: Olivier Polge
Cena, dostępność, linia: w perfumeriach Douglas i Spehora; woda perfumowana; za 30 mL zapłacimy 235 zł, za 50 mL — 320 zł, za 75 mL — 390 zł; w linii żel pod prysznic i balsam do ciała
Fot. z mimifroufrou.com