Bieliźniana, włoska firma proponuje na ciepły czas masakrę owocowo-kwiatową. Różową w dodatku, bo i sam płyn, i pudełko posiadły tę barwę. Perfumy do znudzenia opisywane są jako zmysłowe, eleganckie, seksowne… srutututu majtki z drutu…
A ja Wam powiem, że Divina jest…
Zresztą perfumy te zostały zaopatrzone w solidny warsztat do gry olfaktorycznej. Bardzo podoba mi się ich cierpki posmak, któremu przeciwstawiona jest truskawkowa słodycz. To jeden z powodów, dla których Divina nigdy nie staje się zapachem płaskim, czy nijakim. Wibruje, dodatkowo wprawiona jest w silny ruch wirowy. Później, w głębokim sercu, pojawiają się dwa rodzaje ostrości. Pierwszym jest czerwona róża, pełna, mięsista, ale o bogatym arsenale cierni. Równolegle wśród bąbelek szampana znikąd przychodzą drzewne, niemal cedrowe drzazgi. Mimo wodnej atmosfery kompozycja nie rozwadnia się. Elementy zachowują ostre zapachowe ramy, na których granicy osadza się drażniąco-kwaśny dwutlenek. Są wręcz jadowite, trujące, ale przez to fascynują.
Zachwycają mnie te perfumy w każdym elemencie. Są bez wad, ponieważ nawet baza została poprowadzona w ciepłe, ambrowe regiony. I jeszcze tam czuć jakieś echa musujących truskawek, różę, szampana. To wszystko przy jasnej deklaracji producenta, że użyto syntetycznych piżm do produkcji. Chwała perfumiarzom, że ich nie czuć. Ani trochę!
Divina posiadła różową barwę. Bladoróżową. I jadowitą.
Nuty: szampan, truskawka, róża, jaśmin, mandarynka, kwiat pomarańczy, wanilia, ambra, piżmo, nuta drzewna
Rok powstania: 2011
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: są już w Polsce, ale cen nie znam
Fot. nr 1 z sloanmonster.com
Fot. nr 2 z fragrantica.net
Fot. nr 3 z insideartshow.com