3 września 2011

John Varvatos Vintage — szarlotka zlizywana z kobiecego ciała

W polskich Douglasach właśnie debiutuje trzyczęściowa kolekcja perfum marki John Varvatos. Z tej okazji postanowiłem bliżej przyjrzeć się linii. Dzisiaj o Vintage, perfumach zawieszonych pomiędzy Black Cashmere Donny Karan a Zirh Ikon. Na potwierdzenie tych słów dodam, że nozdrza nad nimi zawiesił Rodrigo Flores-Roux, czyli ta sama osoba, która popełniła Czarną Koszmarę. Zapach przez producenta został oznaczone jako drzewny… Czytaj dalej… szypr, ale to nie jest prawda. Szypru nie wyczuwam wcale, co zresztą widać po spisie nut. Nie ma kwaśnych i zimnych cytrusów w głowie, ani róży z jaśminem w sercu. Sam mech i paczula to jednak za mało, żeby włożyć kompozycję do tej wykwintnej rodziny.

Vintage maluje przed nosem bardzo plastyczne obrazy. To ciemny bór w ciepłą letnią noc. Czuć mnóstwo opadłych igieł, które w swojej suchości kruszą się pod najlżejszym dotykiem. Napiszę nawet więcej. Każda z takich łamanych szpilek zdaje się wydzielać w chwili pęknięcia pachnącą cząsteczkę. Ten zapach jest suchy, ale gdzieś z dna dobiega zdeponowany ładunek ciemnej zieleni. I nie jest to infantylna woń choinki, ale przestrzenny akord, który trudno opisać słowami. Później jest znacznie ciekawiej. Do głowy przychodzi inny obraz. Może prostacki, ale chyba dość dobrze przedstawiający tę miksurę.

Spotkanie wyposzczonej bohemy. Lejący się absynt i wódka a do tego palona szisza ze słodkim tytoniem. Na nagich kobietach rozsmarowana ciepła szarlotka zlizywana w alkoholowym amoku przez pijanych mężczyzn. W Vintage czuć też naturalistyczny zapach rozgrzanego ciała przełamany jakąś cierpką nutą jabłek. Stawiam, że to zasługa tonki i zamszu oraz rabarbaru i pigwy.

Dzikie harce na skórze trwają bardzo długo, ale baza jest uspokojona. Lekko faluje w rytm dogasających płomieni ogniska. Jest złocista, trochę słodka i szalenie zmysłowa. To część dla paczuli, tonki i najtrwalszych molekuł cynamonu.

Bardzo udany zapach. Dużo lepszy od Zirh Ikon, a jednocześnie odmienny od Black Cashmere.

Nuty: absynt, cynamon, jaśmin, jodła, mech, paczula, pigwa, rabarbar, tonka, tytoń, zamsz
Rok powstania: 2006
Twórca: Rodrigo Flores Roux
Inne: woda toaletowa dostępna w pojemności 125 mL; wyłącznie w perfumerii Douglas
Trwałość: bardzo dobra

Fot. nr 1 z askmen.com
Fot. nr 2 z joshhawkins.com
Fot. nr 3 z malowane-wierszem.blogspot.com

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
7 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
12 lat temu

Brzmi przepysznie. Tylko chyba nie we wszystkich Douglasach on jest, bo w koszlińskim brak.

Marcin Budzyk
12 lat temu

Może jeszcze nie zdążyli wystawić na półki, albo dostawa nie przyszła. A zapach faktycznie przepyszny, i nie tylko.

Anonimowy
Anonimowy
12 lat temu

Używam od roku. Świetny na zimniejsze dni. Piękna bomba przypraw, choć słaba projekcja i krótka trwałość – cecha wspólna wszystkich Varvatosów. Osobiście wolę je od podobnych w nutach Burberry London i Zirh Ikon.

Anonimowy
Anonimowy
12 lat temu

"trzyczesciowa" nie "trzy czesciowa"

Marcin Budzyk
12 lat temu

*Anonimowy 1. Na mnie trzymał się długo. Może nie ekstremalnie długo, ale powyżej średniej. Burberry London nie znam, ale od Ikona też uważam go za lepsze pachnidło.

Anonimowy 2. Dziękuję. Już poprawiłem.

Simon P.
12 lat temu

Mnie odrobinę przypomina Black Orchid Forda…
Co do samego zapachu Varvatosa to piękny, a butelka bardzo ekskluzywnie wygląda…

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

zobaczyłam,"powąchałam" go w niemczech ,myśle,że to będzie dobry prezent.faceci…zamiast palić papierosy warto zainwestować w dobrą wodę toaletową czy perfumy…facet nie musi chodzić w markowych ciuchach armaniego ,niech sie nawet ubiera na targu ,ale musi ładnie pachnieć 😉