Klasyczny Bang był przeze mnie zjechany po bandzie, ale to, czym jest lżejsza wersja, Bang Bang, wzywa o pomstę do nieba. Udział pieprzu w tworzeniu wrażeń węchowych spadł do zera. Pojawiły się jakieś niemrawe cytruski, jakieś drewienka, trochę cukru. Owszem na dobrą sprawę zapach jest „ładny”, ale przy tym zlewa się w wonią ulicy. Pierwsza wersja chociaż budziła jakieś konkretne emocje. Bang Bang nie budzi niczego. Jest jak płaska powierzchnia, która…
Chociaż nie, jestem. To będzie czysto moje odczucie, z którym oczywiście nikt nie musi się zgadzać. Kolor butelki to według mnie szczyt kiczu i odpustu. Pamiętacie masakrę, jaką kiedyś zrobiło Givenchy?
Nuty: cytryna, akord cytrusowy, drewno kaszmirowe, drewno sandałowe, piżmo
Rok powstania: 2011
Twórca: Yann Vasnier
Cena, dostępność, linia: zapach dostępny jako 30, 50 i 100 mL-owa woda toaletowa
Trwałość: średnio słaba, koło 4 godzin