Zapachy Zadig & Voltaire miały być niszowe, bo powstały we współpracy z Le Labo. Stworzyła je z resztą nie byle jaka perfumiarka, a sama Nathalie Lorson. Tą drogą nie mogłem odmówić sobie przyjemności testów.
Tome 1 La Purete pachnie na początku mocno kwiatowo, mocno chemicznie, płaski i nijako. Później zapach wchodzi w dość przyjemne akordy, które przypominają migdałowe mydła do rąk. Woń jest tak dosłownie wulgarna, że z perfumami niezbyt się kojarzy. No i cały czas plącze się ostra, przeszywająca…
Broni się natomiast baza tych perfum. Jest prawdziwie mleczna, gwajakowa i wyraźnie ciąży w stronę ekskluzywnego Gaiac 10 – zapachowej wizytówki tokijskiego butiku Le Labo. Drewno jest ładne, schludne i czyste. Całkowicie natomiast brakuje dymnych zawijasów, przybrudzonej aury i ciepła, z których to słynie drewno gwajakowe. Tu zostało podane w bardzo ugłaskanej, mało niszowej formie. Mimo wszystko bazę zaliczę na plus. Nie czuć w niej też chemicznych piżm z początku.
W sumie Zadig & Voltaire Tome 1 La Purete for Her to lekkie, nijakie rozczarowanie.
Nuty: piwonia, bergamotka, kwiat pomarańczy, mleko, migdały, bób tonka, jaśmin, drewno gwajakowe, piżmo
Rok powstania: 2012
Twórca: Nathalie Lorson
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana dostępna w 3 pojemnościach (30 mL – 199 zł, 50 mL – 299 zł, 100 mL – 399 zł)
Trwałość: bardzo dobra; około 10 godzin
Fot. za fragrantica.com