22 lipca 2012

Paper Passion — perfumy o zapachu książki

Na zapach papieru najpierw zwrócił uwagę Karl Lagerfeld. Zaraził bakcylem Gerharda Steidl’a – wydawcę magazynu Wallpaper. Odtworzenia woni książek podjął się natomiast Geza Schoen. Czytaj dalej…

Wedle serwisu booklips.pl było to tak:

Geza Schoen.

„Pomysł na „Paper Passion” powstał już w 1997 roku, kiedy projektant mody, a zarazem miłośnik książek, Karl Lagerfeld, poprosił Steidla o wydrukowanie dla prasy książek o wprowadzanym właśnie na rynek zapachu perfum („Jako”). Podczas premiery książki zostały umieszczone na siedzeniach zaproszonych gości, ale Steidl odradzał takie rozwiązanie, ponieważ silna woń świeżo drukowanego papieru – jego zdaniem – mogła się źle kojarzyć podczas uruchomiania nowej marki perfum. Wówczas Lagerfeld, którego osobista biblioteka liczy podobno 300 tysięcy książek, powiedział: „Zapach świeżo wydrukowanej książki to najlepsze perfumy na świecie.”

Tajemnice samej kompozycji zdradza Geza Schoen na pierwszych kartach książkowego pudełka. Dość szczegółowo, choć zapewne nie odkrywa wszystkich kart. Z czego więc składa się Paper Passion? Linolenian metylu i etylu – pochodne kwasu omega 6 – mają zapewniać tłusty charakter kompozycji i tworzyć bazę, w której znajdziemy też balsam copaiba. Balsam ten jest w rzeczywistości olejkiem z drzewa copaiba – Copaifera officinalis – i ma ambrowy oraz ziołowy aromat. Serce Paper Passion ma się składać z dwóch syntetyków: amber extreme oraz trisamber. Oba zabójczo tanie i łatwe do dostania. Podobno mają imitować woń papieru. I jeszcze octan krezylu w głowie. Ten ma z kolei nadawać odcień medyczny i techniczny kompozycji. To dziwne, bo mnie kojarzy się z mokrą glebą i podgniłymi kwiatami. Towarzyszy mu absolut osmanthusa (który żywcem przypomina kisiel) i akord ozonowy. To tyle teorii. Czas na zderzenie z rzeczywistością.

Jef Maion, Martwe drzewa na Pustyni Namib.

Paper Passion pachnie na początku ostro. To nie świeży ozon po burzy, ale niosący mnóstwo kurzu gaz z kserokopiarki. Jest duszący, wytrawny, pozbawiony cukru i wody. Przypomina też trociny wyprażone na saharyjskim słońcu i starą szmatę wywieszoną na płocie w czterdziestostopniowym upale obok rozwalającej się drewnianej chałupy.

A później Paper Passion zaczyna pachnieć kuchnią. To żywcem rosół gotowany na wielkiej ilości świeżych warzyw i na tłustym, soczystym mięsie. Z dodatkiem Maggi. Może to dziwne, ale mnie się to podoba. Tym bardziej, że wyczuwam też woń gazu, zapalniczki i krzemienia. Trochę haczy o Molecule 01, ale też o Let Me Play The Lion.

Jeszcze dalej pojawia się woń gazety, ale nie Newsweek’a (mój zapachowy numer 1). To bardziej jakaś gazeta codzienna. Może Wyborcza? W każdym razie czuć tu ten papier i sporo tuszu. Na tym etapie Papier Passion muska granicę Byredo M/Mink, ale z zastrzeżeniem, że jest wersją znacznie lżejszą i bardziej przyjazną noszącemu.

I znika. Po jakichś 6-7 godzinach. Nie jest zły, ale do aromatu prawdziwej książki sporo mu brakuje.

Nuty (skład): balsam copaiba, absolut osmanthusa, linolenian metylu i etylu, octan krezylu, składniki ambrowe, nuta ozonowa
Rok powstania: 2012
Twórca: Geza Schoen
Cena, dostępność, linia: 380 zł za 50 mL
Trwałość: dobra; około 7 godzin

Fot. nr 1, 2 i 3 z wallpaper.com
Fot. nr 4 z maion.com
Fot. nr 5 z ermito.eu

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
15 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
JAROSLAV
11 lat temu

Te jakże trudne nazwy składników przyprawiają o ból głowy:))
Co poniektórzy zapach rosołu wyczuwają również w Escentric Molecule,lecz ja nic takiego nie wyczułem.Dziwna sprawa,wszak jadałem najlepsze rosoły:)
Nie ma bata,koniecznie muszę przetestować ten zapach:)

p.s.
Marcinie kiedy wracasz?

4premiere
11 lat temu

Chętnie powącham:) Uwielbiam nutę papierową , najbardziej czuję ja w Versace męskim:P

Anonimowy
Anonimowy
11 lat temu

Nazwy trudne bo to Geza. Musi być cos ekstrs

diggerowa
11 lat temu

urzekło mnie rosołowe porównanie. woni książki niestety nie da się stuprocentowo oddać w żadnym pachnidle 😉

Marcin Budzyk
11 lat temu

* Jarku. Myślę, że dla Ciebie to może być spore rozczarowanie. On chyba nie będzie pasował do Twojego nosa, chociaż może uwielbienie ambry pomoże. 🙂

Na dobre wracam w połowie sierpnia (to znaczy do Wawy). Ale internet bez problemu będę miał już od początku sierpnia, więc blog zacznie śmigać już wtedy.

Marcin Budzyk
11 lat temu

* 4 Premiere. A w jakim konkretnie??? Wstyd przyznać, ale ze stajni Versace znam bardzo nieliczne zapachy. Ostatnie Vanitas mnie rozłożyło, w negatywnym sensie, na łopatki.

Marcin Budzyk
11 lat temu

* Anonimowy. Trudno się z tym nie zgodzić. Wszak to Geza. Ubolewam tylko nad faktem, że to "ekstra" zdecydowanie dotyczy samej zawartości flakonów.

Marcin Budzyk
11 lat temu

* Diggerowa. To tak samo jak z chlebem i powietrzem po burzy. To nieosiągalne cele. Można się do nich przybliżyć, ale pewnej granicy nie przekroczy się nigdy.

Katarzyna Kamińska
11 lat temu

Zapach książki w perfumach jest bardzo intrygujący. Jak zwykle zachęciłeś mnie do testów 🙂

ana nas
11 lat temu

Daleko mu do zapachu książki…liczyłam że będzie ostrzejszy, bardziej ekstrawagancki, inny! no cóż moje wyobrażenie minęło się z rzeczywistością. Dla mnie zapach jest banalny. Brak w nim przede wszystkim żywic, terpentyn i innych takich dziwolągów. Książka to farba drukarska a nie tylko papier!

Anonimowy
Anonimowy
11 lat temu

jeśli chodzi o opakowanie to kopia Eight & Bob

Marcin Budzyk
11 lat temu

* Kasiu. Nie spodziewaj się cudów. To dobry zapach, ale oczekiwania wobec niego są jeszcze większe.

Marcin Budzyk
11 lat temu

* Aniu. Cóż powiedzieć. Kobieca skóra może go obedrzeć ze wszystkich ostrości. Ja testowałem na sobie i nie jest najgorzej.

Natomiast muszę przyznać, że też sobie go inaczej wyobrażałem.

Marcin Budzyk
11 lat temu

* Anonimowy. Myślę, że było na odwrót. I to Eight & Bob jest kopią Paper Passion. Chociaż to trudna do zweryfikowania teza.

Dla porządku uznajmy się, że obaj zrobili to samo w tym samym czasie.

Anonimowy
Anonimowy
11 lat temu

Zawiodłem się i to bardzo. Nie wiem jakie książki w życiu czytał Geze ale z tych co ja przeczytałem żadna tak nie pachniała. Bardo swobodna interpretacja tematu. Zapach przeciętny, podobny do pierwszej serii Molecules Shoena ale je nie dorównuje.
P.S. Paradoksalnie zapach bardziej mi się kojarzy z rozgrzanym czytnikiem e-booków niż papierową książką (nawet taką prosto z drukarni pachnąca farbą)

Pozdrawiam
Filip