Długo czekałem na prawdziwie upalny dzień, aby ocenić chłodzącą moc ognia Neroli Portofino. W końcu się udało!
Ford serwuje nam geometryczny pomarańcz (kolor, nie owoc) otoczonym lodowymi ramami. Zapach sam w sobie jest prosty, ale w tym tkwi jego sekret. Nie jest tak iskrzący jak propozycja Diora, ani tak kobiecy jak większość innych perfum bazujących na kwiecie gorzkiej pomarańczy. Bardziej ciąży w kierunku naturalnych aromatów wody kolońskiej. To plus.
Największą i niepodważalną zaletą Neroli Portofino jest jego niezmienność. Zimne neroli trwa na skórze. Nie wpada w pudrowe niuanse. Jedynie ścisły początek jest wysycony kwaśnymi cytrusami, które później przesuwają się na dalszy plan. Kompozycja dostarcza do płuc zastrzyk świeżego, chłodnego powietrza. I wcale nie mam pretensji do perfumiarza (swoją drogą NP zamieszał Rodrigo Flores Roux – ten od Black Cashmere), że poszedł tą drogą.
Mogę się mylić, ale nie znam innych perfum, które byłyby w ten sposób skonstruowane – tak prosto i tak ujmująco.
Nuty: neroli, mandarynka, bergamotka, ambra
Rok powstania: 2007 – wersja brązowa, 2011 – wersja zielona; obie podobno się nieznacznie różnią; ja testowałem tę nową
Twórca: Rodrigo Flores Roux
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana dostępna w perfumerii Douglas w CH Arkadia w Warszawie i SCC w Katowicach; 50 mL – 696 zł, 100 mL – 960 zł, 250 mL – 1680 zł; bogata linia produktów pielęgnacyjnych
Fot. nr 1 i 2 z limitemagazine.com