Zestaw fiolek Adolpha Saalfelda wyłowiony w 1998 roku. |
Titanic zatonął ponad 100 lat temu. Nie żyją już naoczni świadkowie katastrofy, jednak zdarzenie z wielu powodów utkwi w pamięci ludzi na bardzo długi czas. Dziś zresztą nie o nim samym, ale o perfumach, które na statku się znalazły, i które rozpaliły nosy w XXI wieku.
Chodzi o zestaw tajemniczych fiolek, należących do Adolpha Saalfelda – urodzonego w Niemczech chemika, gorzelnika i przedsiębiorcy. Pan Saalfeld podróżował statkiem w pierwszej klasie (kabina C-106). W listach do żony zachwycał się oferowanymi luksusami i statkiem, jako takim. W swojej kajucie miał też mały skarb – zestaw fiolek z silnie skoncentrowanymi olejkami zapachowymi, które miały trafić do sprzedaży w Nowym Jorku.
W chwili katastrofy Pan Adolph był w palarni. Po zderzeniu z górą lodową wrócił do kabiny, ale fiolek nie zabrał. Przez 86 następnych lat zapachy leżały na dnie oceanu. W 1998 roku podczas eksploracji wraku pachnącą bibliotekę wyciągnięto na powierzchnię. Okazało się, że zawartość części z ampułek wciąż pachnie. I to ładnie pachnie.
Fiolki. Jak widać, część z nich była potłuczona. |
Kilka lat temu zdecydowano się zrekonstruować część z pachnideł. Efektem tych prób są perfumy
RMS Titanic Legacy 1912. Projekt jest całkowicie komercyjny. Fiolek wszak było 62 (podobno część byłą potłuczona, część zawierała wodę i tylko nieliczne ocalały w stanie nienaruszonym), a tu zapach jest jeden. Mimo wszystko historia z zaginionymi fiolkami jest tak ciekawa, że zdecydowałem się ją Wam przedstawić.
Pan Saalfeld przeżył katastrofę. Zajmował się dalej prowadzeniem gorzelniczej spółki, ale do pomysłu z zapachami nie wrócił. Zmarł w 1926 roku.
Nagrobek Państwa Saalfeldów. |
Fot. nr 1 i 3 z zasobów BBC.
Fot. nr 2 z wikipedia.com
Fot. nr 4 ze strony producenta.