O oudach Kurkdjiana napiszę bardziej z obowiązku niż z przyjemności. Klasyczna wersja nie trafiła do mojego nosa, a te wariacje wprost się z niej wywodzą. W dodatku są tak podkręcone i wzmocnione, że sprawiają ból.
Cashmere Mood zaczyna się ostrym, suchym oudem. Rozwija się na mnie linearnie. Oud słabnie w funkcji czasu, a wzrasta udział równie mało mokrego labdanum. Efekt jest taki, że baza w ogóle nie ma agaru, ale za to ma sporo wytrawnej żywicy w stylu Kamali i Oud Imperial marki Perris Monte Carlo.
Velvet Mood ma taki sam mocny początek oudowy. Efekt ostrości i braku wody potęgowany jest goryczą cynamonu. Połączenie tych dwóch składników dało w rezultacie perfumy zatykające każdy pęcherzyk płuca. Do testów globalnych wystarczy ułamek kropli!
Obie kompozycje są raczej proste i wykazują się dużą stabilnością. Nie zaliczam tego w poczet wad, bo z tego powodu mogę uznać je za oudowe w sposób bezkompromisowy. To zapachy, które 99% wielbicieli agaru uzna za ohydne. Natomiast śladowe wyjątki będą zachwycone w sposób niewyobrażalny.
Cashmere Mood: oud, labdanum, benzoin, wanilia
Velvet Mood: oud, cynamon, szafran
Oba nieprzyzwoicie trwałe.
Twórca jest oczywisty.
Za 70 mL zapłacimy 1150 złotych. Dużo. Za dużo.