Poniższy tekst jest wyjaśnieniem jednego z pojęć, jakim posługuje się Kościół Katolicki, a nie moim zdaniem na ten temat.
Osmogeneza (zapach świętości) jest jedną z łask charyzmatycznych (gratis datae), którymi zostali obdarzeni święci Kościoła Katolickiego. Obok lewitacji i bilokacji jest też jedną z najbardziej spektakularnych zdolności.
Czym jest osmogeneza?
Osmogeneza to zdolność wydzielania przyjemnego zapachu przez śmiertelnego człowieka. Dar ten, jak wszystkie charyzmaty, pochodzi od Ducha Świętego. To definicja powierzchowna, bowiem naprawdę osmogeneza obejmuje również władzę nad zapachem. Święci (co prawda nieliczny, ale jednak) mają możliwość kontrolowania mocy aromatu i miejsca jego występowania. Dla przykładu, Ojciec Pio używał daru do dyscyplinowania wiernych podczas mszy. Znana jest między innymi taka sytuacja, którą przeżył zaprzyjaźniony prawnik Ojca Pio:
„Muszę się przyznać, że w czasie jednej Mszy Świętej odprawianej przez Ojca Pio, byłem trochę rozproszony gdy nagle przepełnił mnie zapach fiołków. Zapach ten był tak silny, że podziałał jak wstrząs. Obudzony jak ze snu stwierdziłem, że byłem jedyną osobą stojącą wśród klęczącego tłumu. Natychmiast klęknąłem, zapominając o zapachu unoszącym się wokół mnie. Zgodnie z moim zwyczajem, po Mszy poszedłem przywitać się z Ojcem Pio. Ojciec powitał mnie tymi słowami: „Byłeś trochę rozproszony dzisiaj”. Zakłopotany odpowiedziałem: „Tak Ojcze. Byłem trochę nieobecny, ale na szczęście twoje perfumy sprowadziły mnie z powrotem.”. – „Nie perfumy, lecz klaps Ci się należy”, odpowiedział Ojciec Pio”.
Bardzo często zapachy świętych pojawiały się wiele lat po ich śmierci w miejscach, przez które choćby przechodzili. Pachniały rzeczy, których dotknęli. Pachniały ich groby i nawet zwłoki.
Jaką woń wydzielali święci?
Św. Ojciec Pio. |
Najbardziej znanym i spektakularnym przykładem osmogenezy są fiołki i zapach Ojca Pio. Z drugiej strony zastanawiam się, skąd ludzie byli w stanie rozpoznać, że jest to akurat woń tych kwiatów. Jestem przekonany, że gdyby losowa grupa powąchała aromat fiołków z próbki, to nieliczni by wiedzieli, co wąchają. Pewnym obronnym argumentem jest fakt, że ludzi, którzy doświadczali zapachu Ojca Pio, często podawali różne określenia: liliowy, różany, perfumeryjny, pudrowy…
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza pachniała różami. Jej zapach znacznie wzmógł się po śmierci. Warto zauważyć, że ciało Małej Tereski z Lisieux nie uległo rozkładowi. Zresztą podobnie jak Ojca Pio.
Św. Teresa z Lisieux. |
Św. Ludwina z Schiedam żyła na przełomie XIII i XIV wieku. Jest jedną nielicznych osób obdarzonych charyzmatem osmogenezy, które wydzielały inną woń niż kwiaty. W wieku 14 lat Ludwina niefortunnie upadła i złamała żebro. Przez następne lata walczyła z niegojącą się raną, gangreną i ciągłym bólem rozważając za radą swojego spowiednika Mękę Pańską. I choć młoda kobieta wymagała ciągłych zmian opatrunków, to sączące się przez lata rany nie wydawały fetoru. Ich zapach był porównywany do imbiru i cynamonu. Później u Ludwiny pojawiły się stygmaty a korzenny aromat ustąpił miejsca woni kwiatów: róż, lilii i fiołków.
Kadr z filmu Jasminum. |
Fani perfum kojarzą osmogenezę również z filmu Jasminum. Tam trójka mnichów wydzielała odpowiednio woń czeremchy, czereśni oraz śliwy.
Bardziej wnikliwa analiza osmogenezy Ojca Pio
Włoski duchowny jest postacią żyjącą w czasach nam bliskich. Relacje z tego okresu są więc najbogatsze i zawierają wiele szczegółów. Analiza osmogenezy Ojca Pio stawia go na miejscu wyjątkowym, nawet jak na świętego. Z przyczyn wielu.
Po pierwsze, objawiony w dniu stygmatyzacji zapach przetrwał do śmierci Ojca Pio. Tak długi czas osmogenezy jest zupełnie wyjątkowy. Dar Ojca Pio w dodatku był bardzo urozmaicony. Kilka akapitów wyżej pisałem o woni fiołków, które były sygnaturą włoskiego zakonnika. Trzeba jednak pamiętać, że wedle podań potrafił on również pachnieć kadzidłem i innymi kwiatami.
Ojciec Pio potrafił zapachem komunikować swoją obecność nawet na wielkie odległości i nawet po swojej śmierci. Znany jest przypadek z 1973 roku, ze Szkocji.
“Jestem mężczyzną, lat około czterdziestu, żonaty, mam wspaniałą córkę, czyli że mam rodzinę. Byłem daleki od moich praktyk religijnych przez mniej więcej dziesięć lat. Moja żona zawsze była pobożna i przekazała dzieciom swoje zasady.
Mieliśmy już czworo dzieci i moja żona bardzo zaszokowała mnie mówiąc, że w drodze jest piąte. Jest rok 1973. Ja nie pragnąłem kolejnego dziecka, byłem bardzo wzburzony.
4 sierpnia tego samego roku przyszło na świat dziecko. Wzruszyłem ramionami na jego widok i powiedziałem: ‘Mamy jeszcze jedną gębę do wyżywienia’.
Szybko zdaliśmy sobie sprawę z tego, że coś nie grało. Z przeprowadzonych badań wynikało, że już od sześciu miesięcy, jeszcze przed swoim narodzeniem, dziecko nie załatwiała swoich fizjologicznych potrzeb w normalny sposób. Jego nerki są zupełnie bezużyteczne, co więcej jednej nie ma wcale. Lekarze mówią, że ‘widać tylko jakąś miękką masę’.
Moje serce przybliżyło się do tego małego stworzenia, które leżało skurczone z bólu.
Lekarze otworzyli go i wydobyli na zewnątrz tę masę, a po operacji powiedzieli nam, że druga nerka była bardzo zagrożona, ponieważ tkanka była już prawie martwa.
Nie było nadziei. Dziecko leżało samo w małym szpitalnym pokoju: szkielet z zapadniętymi oczyma. Złamało mnie to; skruszony, poszedłem się wyspowiadać.
Pamiętałem, że kiedyś słyszałem o ojcu Pio, lecz nic o nim nie wiedziałem. W katolickiej księgarni zobaczyłem książkę o nim i kupiłem ją. Przeczytałem ją od deski do deski.
20 września zabraliśmy Stefana ze szpitala. Nie jadł, nie pił, ze swoimi zapadniętymi oczyma i nieruchomym wzrokiem stawał się coraz słabszy. Przez dwa tygodnie trzymaliśmy go w domu, koniec zdawał się być już bliski.
Nie mogliśmy patrzeć na śmierć naszego maleństwa. W pośpiechu ruszyliśmy wraz z nim do szpitala, ponieważ przeczuwaliśmy bliski koniec. Przyjęto go do szpitala, lecz jeszcze tego samego wieczoru przez telefon powiedziano nam, że nie dożyje jutra.
Następnego dnia z książki wyciąłem zdjęcie o. Pio i włożyłem je Stefanowi pod poduszkę. Przechodził dzień za dniem, a ja modliłem się także dzień za dniem. Pewnej nocy zbudziłem się znienacka. Na zewnątrz było ciemno. Nasza sypialnia napełniona była zapachem róż. Najpierw pomyślałem, że moja żona przyniosła kwiaty do pokoju, ale ich tam nie było. Zapach był bardzo intensywny,… przypomniałem sobie, że czytałem, iż taki fenomen znaczył, że prośba została przyjęta przez o. Pio i że Bóg wysłuchał błagania. Złożyłem z powrotem głowę na poduszce, będąc pewnym, że otrzymałem wiadomość. Następnego dnia w moim biurze odebrałem telefon od mojej żony. Dzwoniła ze szpitala i lekarze dostrzegli poprawę we krwi Stefana. Stefan jest uzdrowiony. Jest radością naszego życia. Wspaniały mały chłopiec, który chce być kiedyś kapłanem.
Co niniejszym zaświadczam James Barclay
49 Burns Drive
Kirkintillogh
Dunbartonshire
Szkocja”
Zapach Ojca Pio jest więc potwierdzeniem jego przychylności, obecności i opieki. Warto zauważyć, że tajemnica osmogenezy Włocha jest do dziś dnia nierozwiązana, choć uznana za prawdziwą.
c.d.n.