Dziś Was zaskoczę. Sam siebie też. Pamiętacie moją recenzję klasyka James Bond, tę w której mówiłem, że to nawet nie są perfumy? To teraz Wam powiem, że Ocean Royale to SĄ perfumy. I to perfumy pełną gębą.
James Bond 007 Ocean Royale pachnie jak…
…tony anyżu utopione w ciepłym oceanie. Owszem, występuję tu elementy lekko chemiczne, ale to dzięki nim kompozycję skierowano na męskie tory. W dodatku są równorzędnym elementem całości i nie zaburzają ciągu tych perfum.
Akord wodny jest typowy. To woda rozgrzana promieniami południowego słońca. Skojarzenia z Acqua marki Roberto Cavalli nie będą błędem. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to ta sama morska molekuła. W Ocean Royale anyż nadaje całości bardziej ostrego, świdrującego wyrazu. Faktura tych perfum jest w pewien sposób szorstka. Przypomina suchy, ciepły piasek.
Później zaś Ocean Royale nie idzie w kierunku bylejakości. Rozwija się na skórze ambitnie. Kierunek – drzewa. Powoli Bond odsuwa się od morskiego brzegu. Spokojnym krokiem, po anyżowym podłożu, skrada się w kierunku widnego, przewiewnego lasu. Czuć tu igliwie cedru, czuć wręcz szyszkę skąpaną w żywicy. Zapach zaczyna być chrupiący i lekko się wysładza. Cały czas to jednak anyż gra pierwsze skrzypce.
A jaki jest Bonda koniec?
Ostatecznym dowodem na klasę tych perfum jest dla mnie baza. Pudrowo-kawowe zwieńczenie jest na czwórkę z wielkim plusem. Może kojarzyć się nieco chemicznie, ale ten miks kawy i anyżu gra interesująco. I jeszcze jedno, nie spodziewajmy się tu espresso. Bond postawił na napój kremowy, pudrowy, z duża ilością mleka i cukru (a tak naprawdę bobu tonka, który za ten efekt odpowiada). Ale i tak Ocean Royale prezentuje się fantastycznie.
Nuty: akord morski, bergamotka, anyż, limetka, drewno tekowe, drewno gwajakowe, drewno cedrowe, bób tonka, drewno sandałowe, irys
Rok premiery: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w pojemności 30, 50 i 75 mL
Trwałość: dobra, około 7-8 godzin