13 czerwca 2013

Dreckig Bleiben Eau de Parfum — mysia dziura z kornikami

Nazwę podobno można przetłumaczyć jako „Zostań Brudny”. O tym, że sterylnych akcentów tu nie odnajdę, wiedziałem już od pierwszego testu. Dreckig Bleiben to perfumy wyższego kalibru z wyraźnym, nawet bardzo wyraźnym akordem mysiej sierści. Ale nie od myszy się zaczyna.

Drewniana podłoga serwerowni

Początek posiada woń świeżego lakieru do drewna. Zgaduję, że odpowiada za to wrażenie gros cytrusów nafaszerowanych aromatycznymi żywicami. Efekt jest niezły, ale przede wszystkim oryginalny. Niby ktoś mógłby porównać go do początkowej fazy Gucci Pour Homme, ale to jednak nie to samo. We włoskim klasyku lakierowane były ławy w kościele. Dreckig Bleiben to bardziej drewniana podłoga jakiejś serwerowni lub laboratorium fizycznego. Dlaczego tak? Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdzieś w tle wyczuwam pojedyncze molekuły ozonu.

Mysia sierść

Gryzonie pojawiają się po 15-20 minutach. To woń dziwna, przejmująca, trochę straszna. Za mysie efekty zazwyczaj odpowiada w perfumach żywica olibanowa, ale tutaj, przynajmniej według danych producenta, jej brakuje. Mamy za to labdanum, mamy balsam gurjun i elemi. Trudno odgadnąć, które z tych kadzideł tak pachnie, ale to przecież bez większego znaczenia. Zwłaszcza w kontekście tego, co dzieje się później.

Jak pachnie dziura, mysia dziura?

Myszy zaczynają w końcu chować się w dziurze. Dreckig Bleiben, a jakże, za nimi podąża. Nuta sierści miesza się z wilgotnym, ciepłym drewnem. Nad całością wisi kilka kropli olejku ciemności. W tym wypadku jestem pewien, że to zasługa gwajaku. Drewno to, jak żadne inne, ma moc nadawania kompozycjom zapachowym mrocznych, dymnych niuansów (oczywiście, jeśli taki efekt chce uzyskać perfumiarz). W najgłębszym etapie następuje lekkie wysłodzenie. Pojawi się szczypta wanilii i pojedyncze drzazgi ciepłego, kremowego sandału, chociaż wciąż akord mysiej sierści jest pierwszoplanowy.

Nuty: bergamotka, imbir, mandarynka, neroli, elemi, gurjun, labdanum, drewno gwajakowe, drewno sandałowe, wanilia
Rok premiery: 2013
Twórca: Mark Buxton
Cena, dostępność, linia: produkt niedostępny w Polsce, ale w niemieckim e-shopie marki można bez problemu go kupić (próbki też)
Trwałość: słaba, około 4-5 godzin

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
JAROSLAV
10 lat temu

Świetna recenzja!

Beata
Beata
10 lat temu

Ja tam myszy zaczełam wyczuwac Cardinalu po Twojej sugestii i zdecydowanie jestem na nie wobec tych klimatów.

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

Czy perfumy są dostępne w Polsce?

Marcin Budzyk
10 lat temu

Zapach jest świetny. Wtedy łatwiej coś tworzyć. 🙂

Marcin Budzyk
10 lat temu

Na mnie Cardinal tak pachnie zwłaszcza na rozgrzanej skórze. Niezbyt przyjemne. Dlatego używam go tylko podczas mrozów. I zazwyczaj tylko na szaliki

Marcin Budzyk
10 lat temu

Zachęcam do przeczytania tekstu raz jeszcze. 🙂 Tam jest odpowiedź. 🙂

JAROSLAV
10 lat temu

Zapach robi furorę.
Drugi miesiąc na rynku i dostępny jest już w 10 punktach w Niemczech.Ponadto kupić go można w Szwajcarii,USA i Hiszpanii.Niedługo dołączy także Francja:)

Marcin Budzyk
10 lat temu

Tylko przeczytałem, że jest dostępny w ilości średniej – jedynie 999 butelek. Pewnie za rok- góra dwa zniknie z rynku.