Siłą Tobacco Vanille było niesamowite stężenie wanilii i liści zielonego tytoniu. Ford postawił na ciężkie akcenty, na czystą moc w butelce. Propozycja Phaedon jest inna, bardziej dopracowana. Posiada więcej ostrych szczegółów. W składzie zawiera cynamon, ale NIE zawiera tytoniu i wanilii.O tyle to dziwne, że tytoń tu naprawdę czuć.
Na początku jest jednak cynamon. Jego złota twarz wcale nie nasuwa skojarzeń z drewnem, ze starą obłupaną korą i orientem. Znacznie bliżej mu do soczystej szarlotki, którą Ellena zamknął we flakonie Ambre Narguile. Jest więc ciepło, domowo, nieco erotycznie. Jest miękko i zmysłowo. Cynamon w takiej formie kocham.
Później zaś jest słodycz tytoniu zmieszanego z wanilią. Problemem jest to, o czym pisałem wyżej – żadnej z tych nut nie w oficjalnych materiałach. Jest za to benzoin i miód. Ze 100% pewnością piszę więc, że to te dwie nuty zagrały rolę fajkowego ziela i azteckiej przyprawy. W tym miejscu muszę wspomnieć, że benzoin nie wchodzi w niuanse skórzaste i zwierzęce. Miód jest z kolei płynny, lepki, bez krystalicznych grudek. Jakiekolwiek powiązania z drapiącym Soir de Lune nie powinny być widoczne.
Już na tym etapie rysują się ostrości. Tabac Rouge sprawia wrażenie perfum bardziej dokładnych niż Tobacco Vanille, wymierzonych co do milimetra, zdobnych i strojnych. Czuć to zwłaszcza w sercu, kiedy poszczególne nuty plotą się w niełatwy wzór. Benzoin raz tworzy ostrą krawędź tytoniowego liścia, aby za moment rzucić w skórę pulpą przetrawionego ziela. Raz bardziej drzewny, raz bardziej cukierniczy jest też miód.
Nuty: benzoin, cynamon, imbir, akord pudrowy, miód
Rok premiery: 2013
Twórca: Anne-Cecile Douveghan
Cena, dostępność, linia: za 100 mL wody perfumowanej zapłacimy 520 zł
Trwałość: dużo mniejsza niż u Forda, choć też niezła; około 8-9 godzin