O tym, że na nowe trojaczki Rouge Bunny Rouge czekałem z zapartym tchem mówić chyba nie muszę. Są świetne. Wszystkie. Fanów drzewnej i dymnej niszy zachwycą!
Rouge Bunny Rouge Cynefin
Cynefin potrzebował najwięcej czasu, żeby mnie do siebie przekonać. Powodem było tragiczne otwarcie. Klasyczna nuta ozonowa plącze się tam w gęstwinie ziół i mokrego mchu. Zapach nie jest przyjemny, ale na pewno jest oryginalny. Śmiało mogę powiedzieć, że niszowy. Już po pięciu minutach trójatomowe cząstki tlenu ulatują w kosmos. Na skórze zostają męskie zioła, ni to świeże, nie zasuszone. Gdzieś w głębi tli się nuta absyntu, ale bez wątpienia najważniejszy jest arcydzięgiel. I to nie tylko w sercu kompozycji, ale w ogóle, w całych perfumach. Olejek otrzymywany z korzenia dzięgla litworu ma tutaj nieco dymne, przestrzenne i kadzidlane oblicze. Nie bez powodu roślina ta nazywana jest anielskim zielem. Fani French Lover’a będą Cynefinem zachwyceni, ale trwałość obu perfum jest podobna, czyli słaba. I ta ozonowa nuta potrafi też się przypałętać gdzieś w dalszej części kompozycji.
Rouge Bunny Rouge Silvan
Silvan już pełną gębą zasługuje na określenie „kadzidlak”. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że w spisie nut ktoś zapomniał dopisać wetiweru. Daję słowo, że czuję tę charakterystyczną, zieloną woń, która dodatkowo nasycona jest akcentami pianki do golenia. Jest też opcja, że za ten efekt odpowiada jakiś syntetyk i zapewne to właśnie jest prawda. Tak czy inaczej, Silvan prezentuje kadzidło w zielonej barwie. Nie jest to już las i zioła, ale wciąż do czystej żywicy jest daleko. Kadzidło tu nie dymi. Grudki są zastygłe, zimne, twarde. Po jakichś 15 minutach zaczyna się pojawiać głęboki, wytrawny akord drzewny. Nie jest to ani klasyczny cedr, ani matczyny gwajak znany z Bois de Gayac lub Gaiac. W Silvanie drewno jest charakterystyczne, nieco choinkowe, nieco ziemiste, może nadgniłe. Znów użyję określenia „niszowe”, bo naprawdę jest słuszne w tym wypadku. Trochę też przypomina woń zielonych powłok orzechów włoskich lub nalewki z nich robionej. Silvan, podobnie jak Cynefin, gaśnie na skórze dość szybko.
Rouge Bunny Rouge Embers
Embers jest najbardziej genialny. Tu kadzidło jest okraszone gałką muszkatołową, suche, energetyczne, słoneczne. Kojarzy się z Ouarzazate i z Tam Dao, i z Labdanum Donny Karam. Zapach jest absolutnie niesamowity. Strugi dymu nie są jednak kościelne i kamienne. Pewnych akcentów skórzanych dodaje im palony styrak. Nieco słodyczy dostarcza rozgrzane labdanum. Całość ubogacona jest też balsamem peruwiańskim. Kadzidło frankońskie w tym kwartecie wcale nie jest najważniejsze. W bazie czuć gorejący duet sandałowca z gwajakowcem wyjęty prosto z dzieła Micallef. Składnik klucz – labdanum. To po prostu trzeba powąchać.
Nuty:
Cynefin: arcydzięgiel, bylica piołun, akord kwiatowo-ozonowy, lawenda, fiołek, konwalia, piżmo, akord metaliczny, ambra
Silvan: grejpfrut, jałowiec, pieprz, kadzidło frankońskie (olibanum), drewno gwajakowe, piżmo, paczula, drewno cedrowe
Embers: czerwony pieprz, gałka muszkatołowa, frezja, jaśmin, labdanum, kadzidło frankońskie (olibanum), balsam peruwiański, drewno sandałowe, styraks