Tegoroczne oudowe Kenzo może się podobać. Znacznie bardziej niż wszystkie poprzednie wersje. Madly Oud Edition poziomem nawiązuje do wielkich kompozycji sprzed lat: Jungle, Flower, Amour…
W gruncie rzeczy zapach jest podobny do klasycznej Eau de Parfum. Nasycono go jednak burdelową różą, czymś przypominającym woń palonego papierosa w erotycznym kabarecie. Skojarzeń z motylami tym razem nie będzie, bo Madly Oud Collection działa w zamkniętej przestrzeni. Spod grubych zasłon ledwie sączą się promienie słońca, które z jeszcze większym trudem przebijają się przez dym tytoniu zmieszany z potem i aromatem kawy… Jest niesamowicie. Oud jest tu niedopowiedziany, ukryty, chociaż nie można mieć wątpliwości, co do jego bytu. Pod tym względem nowe Madly przypomina trochę legendarnego Costesa No. 1.
Później zapach staje się bardziej miękki, zmysłowy. Pojawia się nuta rozgrzanego ciała i pudru, i desek. Róża całkowicie traci naturalny charakter, a staje się tworem suchym i wytrawnym. Choć bez dwóch zdań kobiecym. Nowe Mady jest piękne. Ale nie ze względu na oud. Po prostu to dobrze, bardzo dobrze skonstruowana kompozycja zapachowa.
Nuty: szafran, oud, róża, czerwony pieprz, heliotrop, paczula, wanilia, skóra, ambra
Rok premiery: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: zapach dostępny jako woda perfumowana o pojemności 80 mL w wybranych krajach arabskich i europejskich sieciach perfumeryjnych
Trwałość: dobra, około 6-7 godzin