29 kwietnia 2009

Robert Piguet, Visa

Aurelien Guichard miał dobry dzień tworząc nową interpretację Visy. Tym bardziej dziwi skrajnie małe zainteresowanie tym zapachem, który spoczął gdzieś w cieniu Baghari czy Bandit. W sumie to duże przeoczenie, bo jakże można pominąć zapach, który jest niemal bliźniakiem muglerowskiego Angela, przynajmniej z początku.

Visa nie jest zapachem retro. To innowacyjne spojrzenie na waniliową słodycz, podbitą słodką paczulą i doprawioną bukietem kwiatów. To połączenie tego co najlepsze w Angel i tego co obrzydliwe w Addict`cie. Nie bez przyczyny wspominam o dwóch tak jaskrawych perłach głównego nurtu perfumerii. Visa zdaje się być mieszanką idealną, wydaje się wisieć pomiędzy dwoma genialnymi (obiektywnie trzeba im to przyznać, choć Addict to dno dla mnie) kompozycjami.

Bo nie ma tu prostoty, jest zawiłość każdej nuty. Z początku czekoladowa Visa zdaje się usypiać i wprowadzać na prostą drogę kolejnej czekoladowej interpretacji. Alkohol szybko odparowuje i właśnie Visa zaczyna grać. Waniliowo-kakaowe akordy są otoczeniem dla lekkiej owocowej słodyczy z gruszką w roli pierwszoplanowej. Perfumy zaczynają rozwijać się wszerz. Do początkowych nut dobudowują się kolejne składniki i początkowa, niemal jadalna słodkość nie znika do końca trwania perfum na skórze.

Kreacja słodkiej paczuli, lekko zamszowa nuta skóry i drzewność sandałowce dają po prostu genialny środek. Choć za użycie nuty drzewa sandałowego przyjdzie odbiorcy słono płacić za niedaleki czas. Visa jest spójna, jakby plastyczna. Nie ma znaczących dziur. Wszystkie nuty zdają się stapiać w jedność.

A na końcu czeka Zonk… Visa wchodzi w mleczno-wymiocinowe niuanse Addicta- to cena za genialnego sandałowca z chwil wcześniejszych, którego ewolucja zachodzi w najmniej pożądanym kierunku. Zapach zaczyna się robić nieprzyjemny. Niestety nie mogę tego ścierpieć, choć i tak pozycja Pigueta nie odrzuca od siebie jak bestseller Diora. Zapowiadała się wspaniale. Pada, ale nie upada. Gdyby nie końcówka to Visa bez najmniejszych wątpliwości mogłaby stać się dźwignią skostniałej marki jaką jest Robert Piguet.

Nuty: pieprz, bergamotka, liście fiołka, mandarynka, biała brzoskwinia, gruszka,
ylang – ylang, nieśmiertelnik, róża, kwiat pomarańczy, wetiwer, benzoin, paczula, drzewo sandałowe, skóra, wanilia
Rok powstania: 2007 (nowa wersja)
Twórca: Aurelien Guichard

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

hmm, musze przyznac, ze z zaciekawieniem siegne przy najblizszej okazji do visy, poniewaz kocham Angel i kocham Addict.. musze miec jakas dziwna skore i pewnie cala jestem dziwna, ale Addict z kazda godzina zmienia sie u mnie w corazladniejszy zapach. wiem, ze wielu go nie cierpi, ale sposrod wielu moich perfum to ten zbiera najwiecej komplementow, moze nawet wiesz dlaczego;-) pozdrawiam

Marcin Budzyk
13 lat temu

Hmm… Dlaczego???
Powiało mi tu trochę moją rodziną… Czy my jesteśmy spokrewnieni?

Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

hmm, nie wiem, czy jestesmy spokrewnieni;-) a co do Addicta to juz w kilku recenzjach spotkalam sie ze stwierdzeniem, ze ten zapach sprawia, ze kobieta pachnie, jak kobieta rozgrzana i to bynajmniej nie z powodu wyzszej temperatury powietrza, potrafi byc mocno erotyczny, zreszta mnie sama wprawia w taki stan. na pewno nie jest zapachem czystym i to w nim kocham, najbardziej lubie te dymna nutke, ktora kojarzy mi sie z zadymionym klubem (sama nie pale). hmm, to tyle mniej wiecej, ale jak wspomnialam wiem, ze potrafi dac fatalny efekt, zreszta sam Chandler Burr pisze o nim, ze jest dziwny, bo u niektorych pachnie szkaradnie, a u innych daje calkiem ciekawy efekt. ja na szczescie jestem w tej drugiej grupie;-) pozdrawiam!

Anonimowy
Anonimowy
8 lat temu

Visę, kupiłam przez przypadek – bardziej ze względu na znużenie nosa (ostatecznie po przetestowaniu 4-5 zapachów nic już nie czuć) niż z prawdziwego zachwytu nad zapachem…Pierwsze dni były koszmarne, zapach mnie wręcz drażnił (gorzej niż Angel w ciepłe dni), ale potem coś się zmieniło …albo mój nos zmienił zapatrywania, albo skóra postanowiła być łaskawa dla nowości. Gdy teraz porównuje go z innymi zapachami, choćby z Angel – Visa wygrywa z każdym. Teraz jednak zapach się już prawie skończył i mam dylemat – czy ponownie kupić Visę, czy spróbować czegoś nowego…Boję się, że jeśli znowu zdam się na los to trafię na coś co będzie mnie odrzucać nie przez 2-3 dni, ale non stop…Czy mógłby mi Pan polecić coś niszowego (dość mam słodziaków w pięknych flakonach, z których trudno odróżnić jeden od drugiego), gorącego, ale nie w przesadnej wersji dalekowschodniego haremu:-) pozdrawiam Ada

Marcin Budzyk
8 lat temu

Visa sama w sobie jest mało niszowym zapachem, więc nie szukałbym czegoś w jej klimacie w niszy, bo to może być trudne.

No, ale jeśli ma być nisza to proponuję: Serge Lutens Chergui i Un Bois Vanille, Parfumerie Generale Aomassai i Coze, Atelier des Ors Lune Feline.

Zaznaczam jednak, że każdy z tych zapachów jest znacznie trudniejszy od Visa.

Anonimowy
Anonimowy
8 lat temu

Bardzo dziękuję za radę! na pewno wrócę podzielić się pierwszymi wrażeniami!