Kolejna odstrzelona kompozycja. Strata w tym wypadku jest tym większa, że mało kto zdążył poznać Virgilio.Perfumy pozostały w cieniu swoich wielkich braci- w kategoriach drzewnych zaćmiło je Tam Dao, a w materii zieleni Philosykos. Wielką szkodą byłoby pominąć ten zapach, bo naprawdę wart jest uwagi.
Pełna zieleń, mnóstwo ziół i drzewne podbicie. Nie jest Virgilio zapachem łatwym- wręcz przeciwnie. Skupienia wymaga od nas już początek, który wbija się ostrym wetiwerem i mnóstwem świeżych ziół wgłąb nosa. Choć jest to pozorna ostrość, bo w rzeczywistości nóż Virgilio okazuje się tępy. Sunie po komórkach węchowych i zdaje się je ścierać, aby na siłę wejść do mózgu. Paradoksalnie, to właśnie ten początek bardzo mi się w tej kompozycji podoba, bo rzadko kiedy mam możliwość obserwacji takiej zmiany zapachu.
Kolejne odsłony to rozjaśnienie kompozycji, wejście delikatny elementów cytrusowych i pięknej drzewnej bazy. Zapach traci rozpęd i swoją inwazyjność. Z każdym kolejnym brzmieniem staje się bardziej przyjazny. Ba! Może nawet tak pachniał Wergiliusz prowadzący Dantego przez piekielne kręgi. W każdym razie zapach staje się interesujący, choć niepokoi ekspresja nuty szamponowych, które wiele osób widzi w kompozycjach figowych.
Długo, długo trwa przeprawa Virgilio na skórze. Kończy się w iglastych żywicach, zbija inne akordy i po prostu trwa jakby była zastygła w żywicach. Decyzja o wycofaniu tej kompozycji to potwierdzenie, że świat nie dorósł do takiej sztuki, bo Virgilio to obiektywnie świetne perfumy- i przy okazji całkowicie pomijane przez miłośników pachnącego świata.
Nuty: wetiwer, zioła, bazylia, drzewo cedrowe, sosna
Rok powstania: 1990
Twórca: b.d.