Gloria to zapach, który powstał w ściśle określonym celu. Klasyfikowana w kategorii orientalno-drzewnej i przeznaczona dla kobiet w wieku 18-35 lat, które uwielbiają roztaczać niezwykłą aurę. O zawrót głowy przyprawić może też linia uzupełniające, która zawiera mleczka, olejki, balsamy, świeczki czy mgiełki odświeżające. Fanki zapachu mogły się czuć na pewno tym wszystkim usatysfakcjonowane. Niestety, Gloria mówi już do nas z trumny. Cacharel zdecydowało się użyć topora, który na swojej głowie jakże boleśnie odczuło też Nemo.
Zawsze zastanawiało mnie poparcie jakim cieszy się ten płyn w różowej butelce, wielkie rzesze fanek i kosmiczne ceny ostatnich flakonów jakie gdzieś się jeszcze pokazują. Nie jest to zapach szczególnie skomplikowany o jakieś olbrzymiej mocy wyrazu, choć z drugiej strony nie można mu odmówić jakiejś ujmującej prostoty. Wydaje mi się, że sednem tej kompozycji jest dopracowany mariaż więdnącej róży i hibiskusa. Później położono to na drzewno-mlecznej bazie (bardzo średnich lotów) oraz posypano wanilią i etylowaniliną.
I jest właśnie pies pogrzebany. Gloria nie może się uwolnić od syntetycznej nuty wanilii, która czasami staje się tak natarczywa, że występuje efekt tak zwanej „ruskiej wanilii”. Kompozycja traci nośność, staje się wręcz odpychająca. Na nic zdają się cedrowe igiełki, które próbują wyjść w końcowych etapach życia, bo i tak zaraz plastik je przykrywa.
Nie dane mi poznać tajemnic Glorii. Ba! Posunę się do stwierdzenia, że to czuczło nie ma sekretów. Nudna, przewidywalna do szpiku kości, z dużą ilością plastikowych elementów, które burzą dość dobre wrażenie jakie daje gra róży i hibiskusa.
A to amaretto w składzie to chyba się z kosmosu wzięło lub z życzeń marketingowców…
Nuty: hibiskus, róża, biały pieprz, wanilia, ambra, drzewo cedrowe, amaretto
Ocena ogólna: 3/10
Rok powstania: 2002
Twórca: Olivier Cresp