12 grudnia 2009

Laboratorio Olfattivo, Cozumel

Wyspa pełna jaskółek wijących gniazda na zgliszczach prekolumbijskich cywilizacji. Pachnieć to powinno inaczej, ale wariacja Marie Duchene jest naprawdę dobra (kiedy nie jest zła). Mleczne ciepło, które znamy z rdzenia sandałowca, i tutaj znalazło swoje miejsce. To ta ciepła słodycz, w które obtoczył się Pasztun w Black Afgano. A przede wszystkim- to zapowiedź świetnej kompozycji, która została ułożona na zimnym kamieniu w ciepły dzień. W sumie trudno nie zgodzić się, że tak może pachnieć Cozumel– meksykańska wyspa, pełna resztek upadłych cywilizacji.

Rzecz z tym zapachem była niesłychana. Przypominał coś co spoczywa na dnie mojej pamięci, leży w odmętach zapachów i aromatów, niemal niezdolne do powstania i wyważenie drzwi świadomości. W końcu Cozumel się przebił i prażony kokos w dymie palonej marihuany rzekł skąd się znamy. Definicja mleczności w perfumach bardzo często rozbija się o zapachy figowe. Mleczny był Premier Figuiera, mleczny był Philosykos. Tutaj ta kremowa część powstaje przez substytucję owoców i liści ciepłym narkotycznym dymem- słodką, czasami obrzydliwą nutą sflaczałej ludzkiej fizjologii. Momentami chciałbym pójść śladami Fausta i doprowadzić Boga do klęski, bo Cozumel potrafi, Cozumel może, Cozumel nie chce.

Tonie w blasku kremu, tonie w tonach drzewnej słodyczy, umiera raz po raz dusząc się w okadzonych płucach. To nie są alkowy Kleopatry pachnące Antoniuszem, to nrd-owski dworzec Zoo, gdzie tanie odpowiedniki sandału stanowiły namiastkę świata luksusu, gdzie ciepła woń przeszywała zapachy kulinarne, fizjologiczne, zimne, metalowe. Słowem- wszystkie po trochu. Cozumel to uchwycenie wyspy, gdzie mieszkali Majowie, krainy miodem i mlekiem płynącej. Krainy, gdzie wzdłuż rzek miodu, mleka i czekolady ustawiono wszystkich głodnych ludzi zamkniętych w stalowych klatkach. Gdzie instynkt zwycięża rozum, gdzie czuć pot, gdzie człowiek starzeje się już siódmy raz i siódmy raz umiera… Ale to dobrze, nawet koty mają dziewięć żyć.

Cozumel potrafi zachwycić, potrafi też rzygnąć prosto w twarz. Ciepły, mleczny, dymny, nawet waniliowy…

Nuty: narcyz, tytoń, konopie, drzewo sandałowe, drzewo cedrowe, bazylia, bergamota, olibanum, ambra, bób tonka
Ocena ogólna: tak między 1-9
Rok powstania: 2009
Twórca: Marie Duchene

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments