9 lutego 2010

Lolita Lempicka, Si Lolita

Z wielkim opóźnieniem poznałem trzeci zapach marki Lolita Lempicka- Si. Patrząc z perspektywy dwóch pierwszych (EdP i L) mogliśmy oczekiwać słodyczy w nadmiarze. Zwałów cukru, kruszonki i waty cukrowej, które postawią się w roli głównej nie odnotowałem, paradoksalnie.

Chyba nie emanuje takimi emocjami jak wcześniejsze Lolity. Si jest łagodne od początku, słodkie- to fakt, ale łagodne. Bezpieczny, zielony akord otwiera kompozycję w towarzystwie cytrusów. Próżno szukać tu uderzenia kwasu czy świeżości, bo te składniki zostały ich wyzbyte. Zostawiono słodki, na wpół wysuszony miąższ. Zastanawia mnie udział zielonego groszku, który jest deklarowany w składzie. Przyznam szczerze, że nie spotkałem się z tym, aby były jakieś olejki czy absoluty z tej rośliny (choć nie mówię, że ich nie ma). Może mamy tu syndrom figi, która niby jest, ale naprawdę jej nie ma. Tak czy siak, to wyobrażenie daje możliwość płynnego przejścia w nuty środkowe. Tu zaczyna się pewien rezonans, charakterystyczny dla syntetyków. Z jednej strony czuć tę wysublimowaną słodycz, ale z drugiej mamy do czynienia z grą składników, które mają utrwalać zapach. Ciepłe podrygi tonki nie są idealnym towarzystwem dla frywolnego groszku, który dodatkowo opakowany zostaje w lekko kwieciste brzmienia.

Czy koniec, który jest po prostu kremową pulpą może się podobać? Fakt, przy tym do czego przyzwyczaił nas nurt, może! Si to pewien kompromis, a te nie przynoszą dobrego. Jest to zapach ładny i „noszalny” w stu procentach, ale do poprzednich Lolit raczej mu daleko. Początek zaskakuje pozytywnie. Pozytywne też są metamorfozy zapachu na skórze, kiedy czas nie psuje pierwszego wrażenia. Szkoda, że bajka się kończy w bazie. Na plus zaliczam brak wanilii, bo to jednak sztuka stworzyć oryginalną (na tle reszty Sephory) i słodką (bądź co bądź) kompozycję bez pomocy tej ingrediencji.

Kwestii flakonu nie będę roztrząsał, bo to indywidualna sprawa. Wyróżnia się, a to kolejny plus jakby nie było.

Nuty: bergamota, mandarynka, różowy pieprz, zielony groszek, goździk, heliotrop, bób tonka, ambra, elemi, paczula
Rok powstania: 2009
Twórca: Christine Nagel/ Benoist Lapouza

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
14 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
on_kolorowanka
14 lat temu

Poznałem ją zanim tak naprawdę zagościła na sieciowych perfumeryjnych półkach. Podszedłem ją i porwałem w plastikowej kapsułce do swojego z dużym oknem pokoju, by co wieczór móc ją obwąchiwać. Zainspirowany groszkową chustą uwiązaną u szyi kupiłem dla niej w grocho podobne motywy kwiatowe, pościel w Ikea. Fascynuje się nią bezpamiętnie jedynie wieczorami, rano nie ma po niej śladu. A szkoda

Marcin Budzyk
14 lat temu

Lepsze są poprzedniczki, przynajmniej dla mnie.
Nie masz dla kogo kupować pościeli? 😉

Anonimowy
Anonimowy
12 lat temu

"Próżno szukać tu uderzenia kwasu czy świeżości, bo te składniki zostały ich wyzbyte" – zdanie tak sformułowane nie ma sensu. Zresztą nie tylko to jedno u Pana. Gratuluję entuzjazmu. Słowo pisane najwyraźniej zna Pan jedynie z widzenia…..

Anonimowy
Anonimowy
11 lat temu

Pieprz – to nuta dominująca, zwłaszcza w chwili aplikacji. I nuta ta trwa bardzo długo, prawie do końca, ale z czasem jest coraz słabsza. O pieprzu nie napisał Pan NIC. Si nie jest słodka i w niczym nie przypomina klasycznej Lolity czy choćby słodkiej L. Odnoszę wrażenie, ze Lolity Si nie zna Pan nawet ze słyszenia, a co dopiero a autopsji…

Sylwia Turek
10 lat temu

Nie chodzi o zielony groszek tylko o słodki groszek. O kwiat pnącego, wiosennego groszku, pełen słońca. Spotykane na łąkach i w ogrodach warzywnych: http://pl.wikipedia.org/wiki/Groszek

Jo
10 lat temu

byłam ciekawa Twojej recenzji ;), zapach słodki, ale przyjemny, choć oczywiście z każdą skórą współgra na innych tonach 😉

ania251
10 lat temu

Ja go nie znoszę, zupełnie mnie nie przekonuje. Lolita klasyczna ma w sobie czar, którego Si jest zupełnie, w moim odczuciu, pozbawione 🙁

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Dzięki elemi mamy dość ciekawy i niebanalny drzewny zapach- świeżej, dopiero co oheblowanej sosnowej dechy;-) Od początku pieprzne drewno, drewno, drewno…Po pewnym czasie robi się troszke wiśniowo, tak surowo-słodko-słono….Mam wrażenie jakbym czytała recenzję EDT a nie EDP…Toż Si Lolita EDP jest na wskroś balsamiczna!!!Jak na dzień dzisiejszy to jedna z ciekawszych kompozycji "mainstreamowej półki", pozbawiona właśnie tych kwieciuchów, wanilii…..Warta uwagi.
Poisonka

anmaleea
9 lat temu

Zgadzam się z Tobą Piosonka całkowicie. Pięknie opisałaś ten zapach. Ja też czuję się jakbym czytała recenzję edt a nie edp.

kiki
kiki
6 lat temu

Slowo pisane zna się z widzenia….tylko…i wyłącznie przecież 🙂

Anonimowy
Anonimowy
6 lat temu

Baaardzo lubię pieprz w perfumach i nie przepadam za wanilią i dlatego skusiłam się na Si Lolita, mimo Twojej niezbyt przyjaznej o nich opinii ;). Niestety, potwierdzam – piękny pieprzowy początek, ale potem coraz bardziej nijako, a po max. 2 godzinach nie czuć jej ani na skórze, ani na ubraniach. Odchodzi w niebyt ;P a szkoda, szkoda…

Agnieszka
6 lat temu

Dokladnie w punkt

Agnieszka
6 lat temu

A ja psikam wieczorem i czuje rano. Są mega kobiece!

Agnieszka
6 lat temu

Mega trwały i taki kobiecy…..ja go uwielbiam. Agnieszka