29 marca 2010

Editions de Parfums Frederic Malle Musc Ravageur

Ludzka głupota w nazywaniu perfum czasami mnie dobija. Najgorsze są zdrobnienia w stylu „Lutki” czy „Frycki”. Niektóre nazwy są tak idiotyczne, że wieszać powinno się tych co je wymyślili. Weźmy Musc Ravageur. Czy naprawdę ludziom kojarzy się ten zapach z kimś zdzierającym majtki? Pojawiło się to na jakimś pośledniejszym forum (pewnie wizaż.pl) i weszło szturmem nawet na polskie blogi. Głupota lubi triumfować, ale ja na to nic niestety nie poradzę. Na forach zagranicznych takie zjawiska występują sporadycznie, ale my Polacy widocznie musimy dać ujście tej pseudokreatywności. Dziś o Musc Ravageur, piżmie drapieżnym i ponad wszelką miarę urodziwym, które nie zdziera majtek.

Pamiętam, że pierwsze z nim spotkanie odbyło się przy zakupie Baume du Doge, kiedy właścicielka perfumerii zaproponowała próbkę widząc mój zachwyt dziełem Bertranda. Wspaniałe sypkie i cynamonowe szczyty z paroma kroplami słodkiego cytrusowego soku. Zapach już wtedy określiłem jako „niestabilny”, bardzo humorzasty i zupełnie nieprzewidywalny. Coś na kształt Superwulkanu Yellowstone. Roucel uwięził wielkie ilości składników, które trudno na skórze ujarzmić. To zawsze jest zapowiedzią przedniego spektaklu jaki rozegra się już za moment w mózgowiu odbiorcy. Wielkie łapy będą głaskać głowy zostawiając smugi piżma w wersji odzwierzęcej, ale na pewno nie brudnej. Żadnego potu nie widzę, nie widzę sierści, ani krwistej metaliczności, do której przywykło tak dużo osób.

Nie przeczę, że jest to zapach w pewien sposób fizjologiczny, ale jednocześnie czysty. Ułożył się swoim ciężkim cielskiem gdzieś pomiędzy skoncentrowanym naturalnym piżmem a białą interpretacją powstałą w laboratorium. Próżno szukać tu starych zapoconych swetrów czy niepranej bielizny osoby myjącej się raz na tydzień. Musc Ravageur to piżmo pierwotne w swojej czystości, bardzo silnie skoncentrowane, ale zupełnie pozbawione animalnej nuty, choć efekt zwierzęcej wełny i sierści gra bez cienia wątpliwości. Dużo żwawiej porusza się ta kompozycja wokół skojarzeń o ciepłym prysznicu, wełnianym kocu, grzanym winie i dziecku bawiącym się na dywanie. I jeszcze ten dyskomfort, kiedy próbuje pisać o konkretnych nutach. Jakoś trudno przychodzą mi określenia, że „teraz pachnie x”, „w nucie serca jest y i z”. To w pewien sposób też świadczy o wartości zapachu jako czegoś nowego, zupełnie różnego od tego co nas otacza na półkach.

Podobno Roucel jest samoukiem. Fakt, że pierwsze kroki stawiał w innych czasach, kiedy dojście do zawodu perfumiarza nie było czymś tak trudnym jak jest teraz, nie jest żadną ujmą. Wielka pasja, chęci i, bądź co bądź, możliwości dały mu świetny warsztat. Pan Malle dał pieniądze i wolność twórczą. Taka jest recepta na kompozycję, która trzęsie światem zapachów i wywraca do góry nogami myślenie o piżmie.

Nuty: bergamota, mandarynka, wanilia, piżmo, cynamon, ambra
Rok powstania: 2000
Twórca: Maurice Roucel

Fot. nr 2 z z.about.com

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
10 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
fqjcior
14 lat temu

W wiekszości mam podobne odczucia jeśli chodzi o MR. Nieco fizjologiczny, szczególnie z początku, ale czysty, choć nie mydlany. Bardzo komfortowo się go nosi i ogólnie robi na mnie pozytywne wrażenie. Podejmując wątek nazw perfum mam jednak nieodparte wrażenie, że gdyby ten sam zapach zatytułowany został VANILLE RAVAGEUR "wywracał by do góry nogami myślenie o wanilii", zaś gdyby nazwano go CINNAME RAVAGEUR, to rzecz jasna robiłby dokładnie to samo z myśleniem o cynamonie….Piżmo jest tu moim zdaniem tylko elementem układanki, która w całości tworzy woń cokolwiek indywidualną, co zresztą szanowny autor sam zauważył.

Anonimowy
Anonimowy
13 lat temu

To, że pańskich gaci nie zdziera nie znaczy wcale, że równoznaczne to z amenem w pacierzu. Spieszę także uspokoić Pana, że ta triumfująca głupota, na którą nie ma rady to raczej lot koszący obiera. Zazwyczaj. Zresztą co do głupoty, to osobiście preferuję ten cytat: "Dramatem naszej epoki jest to, że głupota zabrała się do myślenia."
Pseudokreatywność. Cóż. Praktyka czyni mistrza. Podobno.
Pozdrawiam uniżenie 😉

Marcin Budzyk
13 lat temu

Nigdy nie mówiłem, że moje słowa są równoznaczne z amenem w pacierzu…
Co do lotu koszącego to żeby się nie zakończył katastrofą dla żadnej ze stron. Pewna doza głupoty dla każdego może mieć dobrą stronę. Dla każdego bez wyjątku.

Agama
Agama
12 lat temu

Od jakiegoś czasu przebywam na wizażu i czytam tamtejsze opisy.Cieszę się jednak że trafiłam na Pana Blog bo tamtejszych opisów mam już serdecznie dosyć.Czasem potrzebny jest męski punkt widzenia.Pozdrawiam 🙂

Agama
Agama
12 lat temu

Dodam jeszcze że wkraczam dopiero w świat zapachów perfum i Pana Blog jest świetnym po nich przewodnikiem.

Anonimowy
Anonimowy
11 lat temu

Tak.. Zapach kojarzy mi się z pieskiem, który wrócił mokry ze spaceru a teraz leży przy kominku i jego skóra wskutek parowania wydziela taki specyficzny zapaszek, który przy przejściu przez sierść wzbogaca się o jej woń… a z kuchni dolatuje zapach ciasta waniliowego i voila MR:) Albo pachwiny pod koniec upalnego dnia gdy skóra ud ocierała się przez wiele godzin o łono, też taki mikroklimat, parowanie skórne..ładnie ładnie, z nutą wanilii.
P.S. Super by się czytało gdyby nie pierwszy akapit, wydaje mi się zbędny jak na forum o perfumach. Po prostu brzmi jak pretensje 5-ciolatka do … drugiego 5-ciolatka. Nie wiem jak innych Czytelników, ale mnie interesują Pana opinie na temat perfum a nie tego co kto napisał i co Pan o tym myśli, zwłaszcza, że są to pretensje. Należałoby napisać to wprost do autora tamtej metafory a nie "obgadywać" na swoim forum. Nie lubię tego. Krystyna

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Kilka lat temu (5-6?) mój kolega z pracy jechał do Paryża. Przywiózł mi stamtąd flakonik tych perfum. Nie pamiętam już, czemu mnie wtedy aż tak opętało pragnienie zdobycia ich, na pewno czytałam zbyt dużo opinii na forach, blogach, serwisach. No ale udało się, stało. Kolega był wtedy pod ogromnym wrażeniem małego sklepiku w centrum Paryża, w środku wręcz kosmicznie wyglądającego…

Nie mam bardzo czułego nosa, nie znam się zresztą na perfumach w zasadzie wcale… Pewnie dlatego pierwsze minuty z Musc Ravageur były trudne… do dziś są. Pomyślałam wtedy "CO JA KUPIŁAM"… Całe 50 ml… Bo najpierw mnie uderza z całą siłą zapach ziół z apteczki. Takich ostrych. Nie wiem czemu, tak kojarzy mi się ten zapach. Jest zupełnie tak, jakbym się przeniosła w czasie co najmniej o kilkadziesiąt lat i zajrzała do starej apteczki. Zapach na początku przyprawia mnie zawsze o ból głowy. Nie nadaje się zresztą do noszenia w cieplejsze dni, będzie nie do zniesienia. O tak, on ma "cielsko". Jest potężny, zagłusza wszystkie inne zapachy na mojej półeczce. Nawet w chłodne jesienne dni nie zawsze pasuje. To zapach, który na mojej skórze w "złe" dni zarządza, mości się na skórze i dusi każdego, kto podejdzie zbyt blisko. W "dobre" dni układa się, zaczyna drzemkę, która z czasem robi się coraz bardziej i bardziej rozkoszna. Waniliowo-cynamonowo-piżmowa… chyba… z jakimś takim cielesnym podtekstem (kojarzy mi się z buduarem, popołudniem… nie, nie zwierzęcość, nie seks, raczej kuszenie słodkością). Zgadzam się, że odróżnienie nut zapachowych jest w Musc Ravageur niewykonalne. Są tak mocno ze sobą szczepione, jak DNA.

Dziwny zapach.. Bywa, że patrzę na niego prawie pożądliwie, ale nie mam odwagi na siebie zaaplikować. Bywa też i tak, że już prawie chcę to zrobić, a jednak cofam się… Kiedy już to zrobię, czuję się, jakbym najpierw toczyła walkę, która wreszcie po jakimś czasie kończy się przegraną moją (ból gowy) lub przeciwnika (zapach ujarzmiony, ułożony, drzemiący, sunący ze mną przez cały dzień….) Przez ostatnie 2-3 lata nie używam go, przerzuciłam się na zielono-drzewne zapach, takie jak np.: Voyage Hermesa.

Dziękuję za recenzję, przeczytałam z przyjemnością. 🙂

Moona
7 lat temu

Nie rozumiem kontrowersji wokol tego zapachu….Sperma ? brudne majtki? zapach psa po deszczu? Kogos chyba ponosi wyobtraznia…Piekny, cieply pizmak z wykwintna anmbra..( podobna jak w Amber Prady) zmyslowy , wyrafinowany…
Skad ten strach? Grr…kocham ten zapach…

Anonimowy
Anonimowy
7 lat temu

Na mnie po psiknięciu śmierdzi sikami.Dosłownie!Ale potem….Jest super!

Anonimowy
Anonimowy
7 lat temu

Gaci też nie rozumiem, ale akurat zapach psa po deszczu jest ładnym porównaniem. Te perfumy mają w sobie coś fizjologicznego, co trochę migocze, a potem znika, cieszę się, że akurat pani od mokrego pieska uniknęła "gaciowych" porównań, bo też mam ich już szczerze dosyć.