Nie jest tak wiekowa jak opisywana już przeze mnie Eau de Cologne Imperiale choć do młodych trudną ja zaliczyć. Po 90 latach wciąż wodzi za nosy z równą siłą i nie daje poznać po sobie wieku. Mimo prostoty. Mimo uporządkowania. Mimo ulotności. Ale zanim o zapachu najpierw trochę teorii. Po pierwsze nie należy łączyć słowa „cedrat” z „cedrem” a z „cytronem”. Po drugie nie ma w Eau de Fleurs de Cedrat żadnych kwiatów i kto na to liczył musi się poczuć zawiedziony.
Jest tylko cytron, dużo słonecznego soku, ledwo dojrzałego. Genialna ręka zawisła nad kolbami, bo uniknięto efektu posoki i kwasu, choć pewne kanciaste elementy się tu znalazły. Owoc ukryty wśród świeżych liści nie wydaje aromatu tak intensywnego jak parzona skórka pomarańczowa i przez to może się wydawać mniej atrakcyjny niźli jest w rzeczywistości. Pamiętajmy jednak, że Eau de Fleurs de Cedrat to woda kolońska, która ma nieść odświeżenie a nie zwały drewnianych rzeźb obitych złotem. Jak dla mnie w tej roli ta kompozycja sprawdza się znakomicie, bo nie taszczy za sobą mononutowego znużenia (choć przecież jest zapachem tylko cytronowym), ale fajnie iskrzy na skórze w upalny dzień.
Udział bergamotki w tworzeniu wrażenia został ograniczony do szlifierza ram i nie wybija się ta nuta z tła, choć po poznaniu czystego olejku chyba każdy będzie w stanie wyodrębnić tę nutę w tych perfumach. O cedrze napiszę raz jeszcze, że spełnia w wodach kolońskich rolę utrwalacza, dość marnego zazwyczaj, ale lepsze to niż nic. Globalnie Eau de Fleurs de Cedrat zostawia po sobie rewelacyjne, choć nieszczególnie skomplikowane doznania. Kto lubuje się w prostych cytrusach, przypominających cytrynę, ten nie będzie zawiedziony.
Nuty: bergamotka, cytryna, drzewo cedrowe
Rok powstania: 1920
Twórca: Jacques Guerlain