30 kwietnia 2010

Heeley Oranges and Lemons Say The Bells of St. Clement’s


„Oranges and lemons,
Say the bells of St. Clement’s

You owe me five farthings,
Say the bells of St. Martin’s

When will you pay me?
Say the bells of Old Bailey.

When I grow rich,
Say the bells of Shoreditch.

When will that be?
Say the bells of Stepney

I do not know,
Says the great bell of Bow

Here comes a candle to light you to bed
And here comes a chopper to chop off your head!”
Długość nazwy bije wszelkie rekordy, ale przynajmniej jest uzasadniona. Angielska rymowanka wspomina o kościołach w londyńskim City a przybytek św. Klemensa I został okraszony akurat pomarańczami i cytrynami. Podobno kiedyś kupcy tych owoców upodobali sobie nabrzeże nieopodal kościoła i prowadzili tam ożywiony handel. Musiało przynajmniej nie pachnieć rybami a to zawsze duży plus.

 Powtórzę, że głowa Oranges and Lemons Say The Bells of St. Clement’s jest bardzo ciekawa, bo takiego ujęcia cytrusów nie mam okazji zbyt często wąchać, ale nagle, ni z gruszki ni z pietruszki, schodzi mi cały zapach na jakieś piwniczno-leśne zardzewiałe tory kolejowe i zeschnięte liście sprzed paru sezonów. Na tym etapie kompozycja jeszcze się udziwnia, znika werwa neroli i petitgrain. Jest w tym wszystkim nuta męskiej klasyki, ale w niszowych, offowym wydaniu

Dziwny świeżak. Nie dla każego.

Nuty: bergamota, neroli, petitgrain, ylang ylang, mech dębowy, wetiwer
Rok powstania: 2010
Twórca: James Heeley

Ryc. nr 3 z jackking.wordpress.com

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments