Wielki klasyk, leżący trochę w cieniu sławetnej Piątki, ale lepszy, dużo lepszy, dużo ciekawszy. Zieleń, szypr i aż trudno uwierzyć, że powstał ponad 40 lat temu. Zanim dojdziemy jednak do szczegółów tej- już na wstępnie to powiem- genialnej kompozycji, najpierw parę słów wstępu. Biorąc do do rąk flakon N°19 warto pamiętać o historii tych perfum. Powstały w 1970 roku jako dzieło Henri Roberta, który zastąpił legendę- Ernesta Beaux’a, na stanowisku naczelnego nosa Chanel. Jeszcze wtedy decydujące słowo należało do Coco, która ostatni raz wyznaczyła zapachowy trend marki uznając N°19 za zapach godny firmy. Przy wyborze zapachu fiolka z kompozycją wcale nie miała numeru 19. Nazwa wzięła się od dnia urodzin legendy mody- 19 sierpnia 1883. Każda następna kompozycja nie przechodziła już przez jej wizjonerskie sito, ale to temat na oddzielną rozprawę.
Oczekując zapachu śmiałego, odważnego w swojej ekspresji Chanel pokazała Henri Robertowi cel na granicy jego zasięgu. Perfumiarz zdecydował się użyć kłącza florenckiego irysa, aby nadać kompozycji bardziej zielony charakter. Prawda jest taka, że opowieść o tej barwie zaczyna się wcześniej, na samym początku, kiedy nos jest smagany suchym galbanum- żywicą używaną zazwyczaj w męskich zapachach. Jest zieleń przełamana dymną nutą, ale bardzo elegancką i cichą. Do tego dodajmy lekko musujący dodatek cytrusów i już mamy wybitną szyprową głowę kompozycji. W składzie wymieniany jest też hiacynt, ale osobiście nie wiem jak pachnie dokładnie ten składnik. Na pewno podobnie do irysa, ale jest lżejszy i z tego powodu używany w perfumerii jako czerwony dywan przed znacznie mocniejszym irysem. Prawdę mówiąc, nie odbieram N°19 jako zapachu zielonego za sprawą florenckiego kłącza. Czuję tu wyraźnie tę nutę, ale bliżej jej do pudru niż klasycznej zieleni. Co absolutnie nie ma wpływu na to, że perfumy na mojej skórze grają rewelacyjnie. Pojawia się też klasyczne szyprowe serce z róży i jaśminu. Paradoksalnie, bardzo trudno jest uchwycić każdy z kwiatów osobno. Mamy tutaj do czynienia ze znanym z klasycznych szyprów akordem różano-jaśminowym. Wszystko perfekcyjnie ułożone i migotliwe. N°19 nie stapia się skórą, ale nawet w bazie zachowuje bardzo indywidualny charakter, ostry, trochę kwiatowy, bardziej wetiwerowy.
Zapach ten na przestrzeni lat poddano zmianie formuły na 100%. Sam dysponuję 3 próbkami z 3 okresów. Pierwsza pochodzi z flakonu mojej cioci z końca lat 80., kolejna została zrobiona z butelki kupionej w okolicach 1996-99 roku. Ostatnia pochodzi z testera Sephory i została wykonana parę dni temu. Może się to wydać paradoksem, ale najciekawiej pachnie ta środkowa. Jest bardziej roziskrzona w głowie i posiada delikatne zwierzęce otarcie w bazie. Wersja z końca lat 80. wieje chemią, więc pewnie ugryzł ją ząb czasu. Najnowsza jest pozbawiona animalnych konotacji a bardziej wetiwerowa w bazie.
Wspaniały zapach i oby nigdy nie został wycofany. Szorstki irys, suche galbanum i różano-jaśminowe serce to absolutny perfumeryjny top. I prawdę mówiąc lubię N°19 czasami skropić nadgarstki.
Nuty: galbanum, hiacynt, bergamota, neroli, jaśmin, róża, konwalia, irys, wetiwer, drzewo sandałowe, skóra, piżmo
Rok powstania: 1970
Twórca: Henri Robert
Cena, dostępność, linia: oprócz klasycznej wersji wody perfumowanej występuje też woda toaletowa i ekstakt perfum; od 2000 roku jego dostępność na świecie gwałtownie się kurczy; wycofano niemal całą linię pielęgnacyjną (został balsam i żel pod prysznic; w Wielkiej Brytanii wycofano znaczną część niestandardowych butelek (splash i refille); Stanach Zjednoczonych nie uświadczymy ekstraktu perfum; w Polsce póki co widziałem EdP i EdT w pojemności 100 mL i 50 mL i ekstrakt 7,5 mL
Fot. nr 2 z noesland.blogspot.com
Fot. nr 3 z wikipedia.pl