Znowu leżę na łopatkach. Wrażenie po Spice and Wood mnie po prostu zmiażdżyło. Nie wiem, czy to nagły przebłysk geniuszu Oliviera (ojca), czy rosnący udział Erwina (syna), sprawiają, że zapachy tej marki za nic nie przypominają już żulowatych kompozycji z lat ubiegłych. Po świetnym Aventusie (Księżycowy Albatros 2010 dla najlepszego niszowego zapachu dla mężczyzn) dobry trend jest kontynuowany, ale to powoduje jeden istotny problem.
Perfumy te należą do ekskluzynej serii Creed Royal Exclusives (do serii należy jeszcze Sublime Vanille) sprzedawanej w 250 mL-owych butelkach. Do Polski trafiła skromna wersja tego zapachu w klasycznej 30 mL-owej butelce, zapewne jako wersja limitowana i eksportowa.
Spice and Wood wiąże od pierwszego powąchania. W sposób lekko przebiegły. Pamiętacie historię pięknej Europy? Córka fenickiego króla Agenora stała się obiektem uczuć samego Zeusa. Ten postanowił przybrać postać byka i dołączył się do stada Hermesa, który gnał je nad morze. Bawiąca się tam Europa była tak zachwycona łagodnością zwierzęcia, że postanowiła na niego wsiąść… Wtedy Zeus porwał ją na Kretę i spłodził z nią trójkę synów.
Początek kompozycji jest bardzo aventusowski. Czuć tam krystaliczną wodę, zimne i soczyste jabłka. Każda nuta zachowuje niebywałą ostrość. Jednak jednocześnie wszystko jest harmonicznie połączone. I wcale nie klasyczne, jak można błędnie uważać. Spice and Wood naprawdę trudno zaszufladkować do kategorii „męsko, nudnie, ładnie”. Jest to zapach ostry, wytrawny, słodki, zimny, ciepły. Trudny do zdefiniowania, choć bezsprzecznie nie jest to uniseks.
Zachwyca obecność miękkiej, nieco palącej nuty przypraw. To pewnie eugenol dobrze znany koneserom cynamonu i goździków. W przypadku Spice and Wood pochodzi podobno ten składnik od ziela angielskiego, choć dla mnie jest po prostu goździkowy. Przy okazji warto zatrzymać się przy tym surowcu perfumeryjnym. Ziele to wcale z Anglii nie pochodzi, bo z Ameryki Łacińskiej. Kiedy pierwsze skrzynie z owocami korzennika lekarskiego przybyły do Europy, Anglicy nazwali je „allspice”. Aromat unoszący się nad przyprawą miał przypominać mieszankę przypraw: muszkatu, wanilii, cynamonu, goździków. Dziś olejek z ziela angielskiego jest szeroko stosowany w przemyśle zapachowym, choć sam z czystym olejkiem nie spotkałem się chyba nigdy. Trzeba będzie nadrobić.
Wracając jednak do Spice and Wood muszę przyznać, że obecność tej przyprawowej, słodkiej nuty podkręca zarówno krystalicznie zimną głowę kompozycji, jak i drzewną, trochę zieloną bazę. Dużo się dzieje w tych perfumach. Tak dużo, że za mało tu miejsca na opis.
Lecz zwrócę uwagę na jeszcze jedną techniczną rzecz. W składzie możemy poczytać o nucie brzozy. Olejki brzozowe dzielimy na zasadnicze dwie grupy. Te z kory są dymne, ostre, wytrawne, ale z liści i młodych pędów mają słodką, mdłą, zieloną manierę (w postaci czystej). Oba są zupełnie od siebie różne. I w Spice and Wood niemal na pewno umieszczono zieloną część tego drzewa. Czuć tu zieleń, czuć dużą dozę przyprawowej słodyczy. Zapach jest po prostu niesamowity.
Jedyna wada jaka przychodzi mi do głowy to zbytnie zapatrzenie na Aventusa (choć zapachy powstawały równolegle). Spice and Wood bezpośrednio nawiązuje do poprzedniej premiery, ale ufam, że Creed’owie mają jeszcze wiele asów w rękawie.
Nuty: bergamotka, cytryna, jabłko, arcydzięgiel, różowy pieprz, wetiwer, paczula, goździki, ziele angielskie, brzoza, irys, drewno cedrowe, mech dębowy, piżmo
Rok powstania: 2010
Twórca: Olivier i Erwin Creed
Cena, dostępność, linia: za 30 mL wody perfumowanej zapłacimy 565 zł w perfumerii Quality Missala
Fot. nr 1 z cdn.media.kiwicollection.com
Fot. nr 2 z perfumehomemadeecstasy.com
Fot. nr 3 z toongeek.blogspot.com
Fot. nr 4 z lazylanecabins.com