Kiedy w 1996 roku na rynek trafiło Sotto Voce pewnie nikt nie spodziewał się, że zapach po 15 latach wciąż będzie miał swoich wiernych fanów, i to pomimo faktu wycofania z produkcji. Upojnie słodkie kwiaty, piękna śliwka znana ze starszej Venezii i waniliowo-drzewna baza. To właśnie z takich zapachów wyewoluowały dzisiejsze hity z Flowerbomb i Jimmy Choo na czele. Osobiście doceniam pierwszą i drugą grupę, jednak trudno przemilczeć fakt, że teraźniejsze kompozycje na tle tych dawnych są płaskie, nieskomplikowane i nastawione na gusta masy. A może to po prostu masy się zmieniły?
Nie wiem. Pewne jest natomiast, że oprzeć się urokowi Sotto Voce naprawdę trudno. Choć do łatwych kompozycji nie należy. Wszak mamy do czynienia z dziełem samej Sophii Grojsman, która mieszała nosem nad Tresor, White Diamonds, czy Kashayą. To powinno stanowić odpowiednie wprowadzenie do klimatu Sotto Voce. Być zaliczką na włączenie zapachu w poczet najbardziej udanych perfum ostatniego dziesięciolecia drugiego millenium, ale nie tylko. Nie tylko.
To kompozycja, którą trudno rozpatrywać bez kontekstu. Bez niego woń stworzona przez Grojsman może wydawać się karykaturą. Przesadzonym, wręcz nudnym elementem zrobionym bez żadnego polotu. W zmieniającym się świecie, gdzie passe były głębokie szypry, przesadzone aldehydy i naturalistyczne kwiaty, Sotto Voce było naturalną odpowiedzią na potrzeby rynku. Ale odpowiedzią bardzo zdecydowaną. Początek wyrzeźbiony w jasnym fiolecie śliwy współgra z iskrzącą brzoskwinią. Przy tym wszystkim są tam od razu niemożliwe do zmierzenia ilości kwiatowych nektarów. Tuberoza, neroli, orchidea, a przede wszystkim migdałowy, lepki heliotrop. Zebrane w idealnych proporcjach. Perfekcyjnie wyważone. Miękkim pędzlem potrafiła autorka poprowadzić główny wątek po głęboką bazę, gdzie kwiatowe linie zostały zaczepione o wanilię, sandał, bób tonka i cieliste, niemal niemożliwe do wykrycia piżmo. W roku 1997 i 1998, gdy Sotto Voce zdobyło już należne mu miejsce, okazało się, że wyprzedza ono równolatków, którzy są ledwie przymiarkami do tematu rozwiniętego w pełni właśnie tutaj.
A co do samej twórczyni… Taką pracą Grojsman potwierdziła, że należy do tytanów perfumiarstwa. Że jej wyobraźnia nie jest stopiona z jednym zestawem cech. Że od Whine Linen, które dla Estee Lauder zrobiła w 1978 roku po niszowe Outrageous będące jednym z najnowszych zapachów Frederica Malle, jest artystką płodną i posiada nieprzeciętny talent.
Z tego wszystkiego zapomniałem napisać, że również butelka robi wrażenie. W roli korka występuje najprawdziwszy kamerton.
Nuty: śliwka, brzoskwinia, mahoń, kolendra, tuberoza, neroli, heliotrop, orchidea, bób tonka, wanilia, drewno sandałowe, piżmo
Rok powstania: 1996
Twórca: Sophia Grojsman
Cena, dostępność, linia: zapach wycofany z produkcji; pojedyncze pozostałe jeszcze egzemplarze osiągają astronomiczne ceny na aukcjach internetowych
Fot. nr 1 z theglobalist.com
Wszystkie pozostałe z punmiris.com