Jacques Zolty na targach w Mediolanie zaprezentował swój trzeci zapach. O pierwszym męskim, który pachniał zwęglonymi drwami pisałem jakiś czas temu, podobnie jak o lekkiej i kwiatowej wersji damskiej. Jest jednak pewien problem z tymi, konkretnymi perfumami, bo w nigdzie nie mogę znaleźć żadnych informacji o nich. Ani o źródle inspiracji (nazwa znaczy tyle co „do…
Kiedy przeprowadziłem szybką i niedokładną próbę tego pachnidła na skórze, wydał mi się od razu interesujący, choć eksploruje element wałkowany milion razy — cytrusy. Perfum z tym przewodnim tematem jest więcej niż mnóstwo, ale zapachów ciekawych i przełomowych — raptem kilka (nie liczę tu klasycznych wód kolońskich). Diptyque L’Eau de Tarocco i Oyedo, Odin Owari, ciekawy był też Ajmal Lure, choć kosztował grosze. No i teraz A Bientot. Jak dla mnie to swoisty przełom jeśli chodzi o interpretacje cytrusów.
Jest jednocześnie słodki i kwaśny. Nie na tyle jednak, żeby wkroczyć w żrące, chemiczne obszary. Początek przypomina bardziej świeżo wyciśnięty sok z cytryny. Wszystko jest raczej subtelne i delikatne, ale kompozycji nie brak też stanowczości. Do przodu idzie z godnym pozazdroszczenia tempem. Pojawia się ziołowa nuta kolendry (a może to melisa lub geranium?). To znany akcent, który w perfumerii służy do wprowadzania elementów przykurzonych, trochę drzewnych i ziołowych właśnie. Cytrusy w A Bientot pogrążają się w lekkim śnie. Kompozycja traci dosłowny przekaz początku i zaczyna mieścić się w stereotypowo perfumeryjnych ramach. Pojawia się lekka nuta białych kwiatów (konwalia?, jaśmin?), która kontrastuje z pylistym elementem zielonym. Cytryny wciąż wydzielają swój zapach i głowę daję, że czuję tam też olejek lemongrasowy. Zapach spokojnie zmierza do bazy, która posiada jakieś drzewno-zielone elementy, ale nie brak w niej też klasycznych ( i nudnych niestety) piżm. Wrażenie po finiszu — niezapomniane.
To pachnidło marki Jacques Zolty podoba mi się chyba najbardziej z całej trójki. I proszę, nie zakładajcie, że „jak cytrusy to pewnie badziewie”. A Bientot nie jest kolejnym nudziarzem, ale więcej niż ciekawą kompozycją. Jego największą zaletą jest to, że posiada te składniki obudowane w sposób, który dla innych marek jest nieosiągalny. Morał z tego taki, że „jak się chce, to można wszystko”.
Nuty (zgaduję): cytrusy, białe kwiaty, zioła, wetiwer (lub inny zielono-drzewny składnik), piżmo
Rok powstania: 2011
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: za 100 mL wody toaletowej zapłacimy w Horn&More; 400 zł
Fot. nr 2 z georgeeliot13.blox.pl
Fot. nr 3 z theartofstitch.com
Fot. nr 4 z siscoart.com