Ostatnio dużo narzekam, więc teraz obiecuję, że to się skończy. Może nie dzisiaj, ale w najbliższym czasie. Dziś Hugo Boss Just Different – najnowszy zapach, którego ambasadorem uczyniono Jareda Leto. Zgodnie z założeniem producenta przeznaczony jest dla mieszkańców miejskiej dżungli poszukujących źródła…
Perfumy są świeże, kręcące w nosie, momentami chemiczne do bólu zębów. Początek miętowo-ziołowy wypada całkiem fajnie, ale później jest już tylko piżmowo-ozonowa nuta. Co dziwne, ani piżmo, ani ozon nie są deklarowane w składzie Just Different. Zresztą w ogóle skład tej kompozycji (deklarowany przez Bossa) jest jakiś niemrawy. Ledwie mięta, bazylia, frezja i drewno kaszmirowe pod postacią cashmeranu. I tyle. Zapach dzięki prężnej kampanii reklamowej wdrapie się na szczyt listy przebojów, ale jego wartość w kategorii sztuki jest zerowa niemal. Wtórny, nijaki, płaski i proszkowy. Od biedy baza Just Different może robić za aromat kurzu. Za nic więcej. Szkoda, że Boss nie może jakoś podnieść jakości swoich perfum, bo przecież na jednej ręce mogę wyliczyć jego udane męskie wariacje z zielonym Hugo na czele.
Nuty: mięta, bazylia, frezja, drewno kaszmirowe
Rok powstania: 2011
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa niebawem będzie dostępna w Polsce w trzech pojemnościach: 40, 100 i 150 mL
Trwałość: dobra, około 6 godzin z czego ostatnie 4 są pylistym koszmarkiem
Fot. nr 1 z apetogentleman.com