Davidoff Champion Energy znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
W czerwcu anonsowałem, że szykuje się najgorsza tegoroczna premiera wśród perfum dla panów. Okazało się jednak coś innego. Bycie gorszym zapachem od klasycznego Champion jest niemożliwe. A Champion Energy dzięki Bogu nie ma z nim za dużo wspólnego i prezentuje się dużo, dużo lepiej. Nic oczywiście nie zmieni...
Początek jest świeży, męski i trochę chemiczny. Nie przypomina okropnego fartucha laboratoryjnego znanego z pierwowzoru. Są tu całkiem w porządku cytrusy wokół których toczy się cała gra Champion Energy. Później nawet wychodzi jakiś lekko drzewny aromat, ale końcówka przekracza granice chemicznej przyzwoitości. W rezultacie syndrom fartuchowy nie został wyparty do dna.
Reasumując: dużo lepiej, niż w Champion, ale dalej słabo.
Nuty: bergamotka, drewno cedrowe, piżmo, pomelo i galbanum
Rok powstania: 2011
Twórca: Aurelian Guichard
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa; 199 zł/50 mL i 289zł/90 mL
Trwałość: średnia, około 4-5 godzin
niestety wszystkie Davidoffy omijam łukiem,gdyż to kompletnie nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńGoodLife,Cool Water wraz z kilkoma innymi nie wyszły najlepiej.podziękuję:)
a wąchałeś Zino Davidoff? :)
UsuńJaka znowu MASKARA? ;-) Wszystkie zapachy Davidoff'a są do bani. Podobnie jak Jaroslav, omijam je szerokim łukiem, zarówno męskie jak i damskie.
OdpowiedzUsuńMnie w sumie podobają się Cool Watery. Może nie "podobają", ale budzą pewne uznanie.
OdpowiedzUsuńLiterówki mnie zjedzą niedługo. :) Na maila odpisałem, krótko, ale jak coś to pytaj śmiało. :)
Rewelacyjny zapach, bardzo przypadł mi do gustu.
OdpowiedzUsuńMarcin, zmierz się z Zino, gorąco polecam.
OdpowiedzUsuńArek