W ubiegłym roku James Heeley wylansował nową serię perfum w formie ekstraktów (koncept przedstawiłem tutaj KLIK). Nie powiem, ostrzyłem sobie zęby na to magiczne trio z wielu powodów, co nie powinno dziwić. Wszak wszystkie poprzednie zapachy sygnowane logo Heeley’a miały wysoko zawieszoną poprzeczkę: od kadzidlanego Cardinala po zielonego Figuier’a. Żeby już nie przedłużać, zacznijmy. Od Agarwoud.
To klasyczny różany oud, jakich pełno znajdziemy w kolekcji Montale. Na pewno zapach Heeleya nie wrzyna się tak zdecydowanie w nabłonki nosa, jest bardziej stonowany, grzeczny. To taki elegancki, pozbawiony jednego jądra Black Aoud, a bardziej nawet Dark Rose duetu Czech & Speake.
Dodatek ambry nadaje Agarwoud pewnej miękkości, złoci kompozycję od spodu. Dodaje eleganckiego sznytu i zapobiega brudnym nutom.
Poszukujący różano-agarowego hardkoru wybiorą Black Aoud. Ci, którzy pożądają nietypowych i nieco szalonych doznań zwrócą się w stronę Dark Rose.
Nuty: róża, oud, ambra, benzoin
Rok powstania: 2011
Twórca: b.d (Heeley tylko sygnuje swoim nazwiskiem)
Cena, dostępność, linia: za 50 mL zapłacimy 740 zł
Trwałość: słaba; 3-4 godziny