Kobieta zatykająca nos. |
Do smutnych wniosków łatwo dojść obserwując zachowanie rodaków wystawionych na konkretne bodźce. Za przykład niech posłuży pociąg – to mój ulubiony środek transportu do przeprowadzania doświadczeń zapachowych. Ale najpierw cofnę się w czasie.
Zanim dorobiłem się własnej butelki perfum Incense Normy Kamali miałem próbkę. To oczywista oczywistość. W końcu nikt nie kupuje w ciemno perfum, których cena przekracza 1000 zł za butelkę. Pamiętam, że pierwszy raz przyjemność testów przypadła na dzień długiej podróży pociągiem. Nie wiedząc, czego oczekiwać, skropiłem się bardzo obficie. Efekt zwalił mnie z nóg, ale czasu na kolejny prysznic już nie było. Pociąg czekał. Na stacji okazało się, że był prawie pusty. Zająłem miejsce…
Brudne skarpety. |
Jakiś czas temu miała miejsce sytuacja analogiczna. Nie użyłem jednak Incense a testowałem nadgarstkowo lekkie pachnidło, które na pewno nie było wyczuwalne przez pasażerów. Wsiadam do pustego przedziału. Potem stacja Wrocław Główny… Wsiada jedna, druga, trzecia osoba. Czwartą okazje się starszy mężczyzna. Z rozmowy wynika, że to nieubogi rolnik spod Bolesławca. Jego ręce pokryte są czarno-brązowym czymś. Sweter w stylu lat osiemdziesiątych jest sztywny od brudu. W powietrzu unosi się przerażający zapach potu i alkoholu. W pewnym momencie myślałem, że zemdleję. Dodatkowo gościu usiadł tuż obok mnie. Pociąg jak na złość jest ogrzewany, co potęguje wrażenie fetoru. Dwie następne stacje i nie wytrzymuję. Najpierw wychodzę i stoję przy oknie na korytarzu, żeby złapać oddech. Nie była to dobra decyzja, bo po powrocie do przedziału fala smrodu ma siłę po stokroć większą. Tym razem po 10 minutach biorę kurtkę i zajmuję miejsce siedzące na prawie pustym korytarzu. Siedzisko w przedziale okupuje mój plecak. Po jakiejś godzinie postanawiam się napić. Sok pomarańczowy jest we wnętrzu torby. Wchodzę do pełnego przedziału i dosłownie zatyka mnie. Bohater powyższych zdań postanowił zdjąć buty…
Fot. „Brudny mężczyzna”. |
Kobieta i perfumy. |
Sześciu pozostałym osobom odór nie przeszkadzał w żadnym stopniu. Dwie z nich wychodziły do toalety w krótkim czasie przed moim ostatnim wejściem do przedziału. Miały więc czas na restart nosa. Nikt nawet nie wpadł na pomysł otworzenia okna albo chociażby drzwi.
Polacy przywykli do wąchania zapachów fizjologicznego brudu, ponieważ są one traktowane jako część natury. W przeciwieństwie do perfum. Te traktujemy jako przejaw snobizmu, zniewieścienia, zbytku, ekstrawagancji. Sam fakt tolerowania fetorów pochodzenia ludzkiego ma oczywiście znacznie głębsze pochodzenie, które rozpatrywać należy na wielu płaszczyznach.
Jednym z nich jest na pewno uniwersalizm. Każdy człowiek wydziela nieprzyjemną woń (może poza najmniejszymi dziećmi). Czy nam się to podoba, czy nie, wydzieliny i wydaliny ludzkie w większości cuchną. Albo od razu (sperma, kał, wysięki ropne i in.), albo w wyniku namnażania się w nich mikroorganizmów (krew menstruacyjna, pot, ślina i in.). Nawet, kiedy utrzymujemy ultra wysoki poziom higieny to sami jesteśmy w stanie doświadczyć tych zapachów, choćby w sytuacjach intymnych. Od tego nie uciekniemy.
Oblężenie Petersburga w 1865. |
Kiedy jednak stajemy w ekstremum olbrzymiego smrodu spowodowanego brakiem higieny nasze zachowania są różne. W swoim życiu spotkałem się z kilkoma postawami. Jedną z nich była akceptacja fetoru. Wynika ona z faktu empatii ze śmierdzącą jednostką. Człowiek rozumie, że sam może się znaleźć w sytuacji, gdy to on będzie cuchnął. Taka postawa jest bardzo częsta i to nie tylko w rodzinach o małej kulturze higieny. Myślę, że tę grupę ludzi stanowią osoby znerwicowane na punkcie swojego wizerunku w społeczeństwie – w dużym procencie.
W przypadku starszych Polaków źródła akceptacji odorów należy upatrywać w doświadczeniach lat ubiegłych („od smrodu nikt nie umarł, od zimna owszem” – często przytaczane słowa podczas wojny chociażby), kiedy śmierdzące jednostki były powszechnie akceptowane z różnych względów. W takich warunkach to osoba zwracająca uwagę na fetor byłaby postrzegana jako nietaktowna i niedostosowana do życia w społeczeństwie. Śmiem przypuszczać, że pokolenie wojenne jest całkowicie zobojętniałe na kwestie zapachów fizjologicznych. Tego nauczyło ich życie. I jest to przypadek, który jestem w stanie zrozumieć.
„Zły zapach”. |
Zauważyłem również, że fetor jest akceptowany w większym stopniu przez mężczyzn niż przez kobiety. Nie jest tajemnicą, że to płeć piękna ma czulszy zmysł powonienia. Z drugiej strony część mężczyzn na pewno traktuje odór przepoconych ubrań, skarpet w kategoriach bardziej osobistych. Ma to związek z tym, o czym pisałem wyżej – sami na pewno doświadczyli tego typu zapachów na sobie.
I na sam koniec największa grupa ludzi… Ci nieśmiali, którzy akceptują fetor, ponieważ wrodzona skromność i kultura nie pozwala im zwrócić uwagi śmierdzącej osobie. Musimy pamiętać, że zapach jest kwestią tabu. To rzecz niemal intymna, o której rozmawiamy rzadziej niż o materii widzialnej. Postawa tej grupy ludzi pozwala widzieć w nich bohaterów tragicznych. Każdy wybór jest zły. Zwrócenie uwagi cuchnącej osobie powoduje powstanie poczucia winy, wstydu, dyskomfortu psychicznego. Milczenie to z kolei ciągła tortura.
Fot. nr 1 z guardian.co.uk
Fot. nr 2 z dreamstimes.com
Fot. nr 3 z bizneslublin.pl
Fot. nr 4 z militaryhistory.about.com
Fot. nr 5 z paintingsilove.com