Pora na Zielonego! Zresztą Green nie bez powodu tak się nazywa. Jest soczysty, ostry, świdrujący. Przypomina las, którego runo w całości pokryła mięta. Zwierzak to zmienny, kapryśny i krnąbrny,
Doceniam Zielonego za utrzymanie tej konwencji do głębokiej bazy. Cały czas dzielnie trzyma się sztandaru swojej nazwy. I cały czas nie daje sobie zedrzeć miętowej nuty, której ewolucja budzi mój duży podziw. Od przyprawowego początku po zimną i zieloną bazę. W końcówce czuję oprócz tego wetiwer i cedr. Czasami tylko zdarza się uderzenie przykurzonej, piżmowej nuty, ale to tylko, kiedy Green ewoluuje na rozgrzanej skórze i na wolnym powietrzu. Za sprawą dużego ładunku chłodu nie jestem w stanie uniknąć powtórnych skojarzeń z północnymi lasami. I o ile Czarny przedstawiał zapach tajgi zimą to Zielony daje się poznać jako przyjemny chłód, kiedy z gorącej przestrzeni wchodzimy do rozświetlonego lasu, niekoniecznie iglastego.
Jedyny minus to tandetna butelka. Comme des Garcons skrzywdziło tym samą kompozycję zapachową. No, ale to uwaga do całej trójki rodzeństwa Play.
Nuty: mięta, limonka, jałowiec, bazylia, jaśmin, wetiwer, drewno cedrowe, żywica mastyksowa (Łzy Chios), ambrette
Rok powstania: 2012
Twórca: Antoine Maisondieu
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa; w Polsce wyłącznie w Horn&More;; za 100 mL zapłacimy 360 zł
Trwałość: średnia; około 5 godzin
Fot. nr 1 i nr 2 z wallpapersweb.com