Wiśnie w perfumach to rarytas. Nawet jeśli są, to najczęściej giną w tle innych ingrediencji. Trudno wyciągnąć je na pierwszy plan. Z tym większą ciekawością sięgnąłem po Czerwonego, gdzie kwaśne owoce miały odgrywać główną rolę. Antoine Maisondieu postanowił zestawić je z cynamonem i żywicami.
Safrelaine. |
Okazuje się, że Comme des Garcons Play Red faktycznie pachnie w sposób opisany przez producenta. Jest i wiśniowo, i cynamonowo. Jednak nie tak, jak sobie to wyobrażamy. Każda z nut została zmiękczona, wygładzona. Zabieg przypomina mi zapachową cenzurę. W jej efekcie Red utracił kręcącą w nosie korzenną manierę oraz wykrzywiającą twarz dawkę owocowych kwasów.
Mandarynkowa, lekka nuta stanowi otwarcie na równi z nutą wiśniową. Od razu jest też wyczuwalny cynamon. Na tym etapie Czerwony może się podobać. Ton gorzej jest później, kiedy nad kompozycją zbierają się chmury syntetycznego szafranu – safrelaine. Swoją drogą dla mnie ta molekuła w postaci czystej nie ma z szafranem nic wspólnego, choć powstała jako jego substytut. Efekt jest taki, że Red zyskuje przykurzoną, cedrową nutę. To taka niemożliwa do wyczyszczenia deska, na której ktoś kroił wszystkie składniki. Później próbował ją wymyć, ale jakieś echa składników pozostały wśród drewnianych włókien.
Balsam Tolu. |
Zdecydowanie lepiej wypada baza. Jest ciepła, naturalna, lekko żywiczna. Przypomina woń powietrza znad dogasających ognisk. Słuszne powinny być też skojarzenia z drewnem wiśni. Wadą jest jej nietrwałość. Baza w Red pojawia się dość niespodziewanie, ale równie szybko znika (co równa się całkowitej terminacji perfum ze skóry). Niech będzie, że dam mu trzy z plusem.
Nuty: wiśnie, cynamon, mandarynka, balsam tolu, mirra, geranium, osmanthus
Rok powstania: 2012
Twórca: Antoine Maisondieu
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa; w Polsce (za 100 mL zapłacimy 360 zł
Trwałość: słaba; około 3-4 godzin
Fot. nr 2 z givaudan.com
Fot. nr 3 z bojensen.net