Piszę o tym zapachu, choć wszyscy jesteśmy świadomi, kto jest twarzą tych perfum – Cajetano Riviera – torreador, zabójca zwierząt. Ten wątek poruszałem już przy okazji recenzowania klasyka – Loewe 7. Dziś więc od razu konkrety.
Loewe 7 Natural to faktycznie letnia, bardziej „lajtowa” i bliższa natury wersja Siódemki. Choć takie określenie fanom perfum niemal jednoznacznie kojarzą się z etykietką „gorszy” to z góry uprzedzam, że tym razem kompozycję przekształcono w bardzo świadomy sposób. Wciąż nutą główną jest kadzidło. Nie dominuje już jednak bezwzględnie. Przez pierwsze godziny oddaje pola cytrusom – kwaśnym, nie do końca dojrzałym i w pewien sposób zimnym.
W sercu perfumy muskają ciepłą stronę kwiatu pomarańczy. Stają się na moment ciepłe, zmysłowe i przypominają bardzo, bardzo rozcieńczony ludzki kał. To nie jest zarzut. Kwiat pomarańczy jest składnikiem o takich właściwościach, o czym pisałem już nie raz. Kadzidło przechodzi na drugi plan.
Dopiero w bazie kompozycja nabiera chemicznej, infantylnej maniery znanej z pachnideł półki Sport. I to sprawia, że ostateczne wrażenie nie może pozostać pozytywne. Choć jak na wersję „Light” to wciąż wyróżniający się produkt. Duch klasyka tkwi w nim mocno i nawet w tej bazie czuć żywiczne i drzewne echa!
Nuty: neroli, yuzu, olibanum, czerwony pierz, drewno cedrowe, piżmo, wetiwer
Rok powstania: 2012
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: woda toaletowa dostępna w pojemności 50 i 100 mL
Trwałość: o dziwo dobra, około 8 godzin