Ciężki i lekki. Wygładzony i ostry jednocześnie. My Oud wpisuje w pewien klimat zapachowy, który odnalazłem już dwukrotnie. Bucha ciepłym powietrzem. Zawiera w sobie molekuły rozgrzanych ciał. Gdzieś w tle słyszę odgłos, łamanego w ustach, chleba. Ilość skojarzeń jest wręcz przytłaczająca. Ale to dobrze. Chcę ich jeszcze więcej. Aż do braku tchu!
Chociaż nie! Nie do braku.
Zapach ubrudzonych ziemią rąk. Róż. Jaśminów. Zapach bogactwa. Konwenansów. Zapach starych książek. Półki pełnej przypraw szafki. Woń czegoś zakazanego. Czegoś ukrytego pod kluczem. Czegoś zamkniętego w wielkiej, drewnianej szafie. Czegoś złego.
Oglądaliście film „Jestem miłością”? Tak? To znaczy, że wąchaliście My Oud. Rosyjska dusza Emmy. Krew jej syna – Eduardo. Pot Antonio – jej kochanka. Pękający na podniebieniu kawior. Kurz ulicy w południowym słońcu. Rude włosy.
W kompozycji Martino odnalazłem pikantny szafran. Piękny. Wyraźny. Podany w ilości odpowiedniej, dobranej perfekcyjnie. Nie mdli, ale też nie pozwala o sobie zapomnieć. Podkreślony różą, ma wyraźnie tłustą fakturę. Dzięki niemu całość nie ma sterylnego wydźwięku. Jest naturalnie, w pewien sposób wręcz naturalistycznie. Biorąc jednak pod uwagę główny składniki – oud – nie może dziwić wrażenie ubrudzenia kompozycji. To niezwykłe, jak ciekawie perfumiarz Royal Crown połączył dwa przeciwległe światy. Znalazł między nimi ścieżkę. Tak samo jak Guadagnino w swoim obrazie.
To się nazywa sztuka. Na najwyższym poziomie. Nieosiągalnym dla większości. Powiem ściślej – z Royal Crown mierzyć się może tylko Oud Royal z kolekcji Armani Prive. I choć dobre są agary Micallef, wspaniały jest Wood Mystique to ta dwójka stanowi klasę tylko dla siebie. Szybuje wspomniany duet wysoko po oudowym niebie. Nie rozróżnia, pozbawionych znaczenia, kształtów na dole.
Zapach zmienia się. Pełza po ciele. Zrzuca swoje kolejne skóry. Raz przechyla się w stronę szafranu, później pada w objęcia róży (połączono tu różę damasceńską z tą najcenniejszą – z Ta’if). I nie jest tak, że dzieje się to wszystko linearnie. My Oud miewa kaprysy. Potrafi nawet po 6- 7 godzinach rzucić w nos najcenniejszą przyprawą świata. Rzucić hojnie, bez oglądania się na cenę. Ale też bez przesady. To bogactwo jest wyważone. Celem jego zaś jest tylko wprawienie w zachwyt noszącego.
Ambra i paczula nie są wyraźne. Dodają bazie ciepła. Przypominają trochę palenisko w kominku. Dogasłe, ale jeszcze lekko ciepłe. Już bez ognia. Za to z duża ilością niezwęglonych drew. My Oud ma szalenie erotyczną twarz.
Nuty: bluszcz, szafran, goździki, róża, jaśmin, oud, ambra, paczula
Rok powstania: 2012
Twórca: Antonio Martino
Cena, dostępność, linia: 1730 zł za 100 mL wody perfumowanej
Trwałość: dobra; około 8 godzin
Wszystkie zdjęcia to kadry z filmu Jestem miłością.