Pure DKNY Rose znajdziesz w perfumerii E-Glamour.pl
Z małym poślizgiem, ale jednak. DKNY Pure Rose w końcu będzie opisany za łamach Nie Muzycznej.
Serię A Drop of amerykańskiej marki Donna Karan uważam za selektywny szczyt dotyczący interpretacji zapachów lekkich. Zarówno pierwsza wersja Pure, druga – werbenowa i trzecia – różana są woniami ponadprzeciętnymi, a w swojej kategorii wręcz najlepszymi.
Z Pure Rose mam jednak pewien problem. Wynika on z faktu, że kompozycja jest dość ciężka. A to z kolei sprawia, że „pure” nie równa się „clean”. Na mój nos akord różany jest tu całkiem „dirty”. I nie, nie jest to wada. Po prostu zaskoczyło mnie takie ułożenie perfum. Może tylko na mojej skórze?
Róża jest tu faktycznie mocna, ostra, wyraźna. Początek ma wręcz lekko zwierzęcy. Trochę przypomina w owym momencie kalejdoskop. To za sprawą sporej ilości kwasowych, zielonych nut. Później te cięższe, przybrudzone elementy znikają. Z transparentnym podstaw wyrasta zaś piękna, mocno czerwona róża. Wiem, że barwa płatków nie ma wpływu na zapach, ale w Pure Rose wykończenie kwiatów jest wręcz bordowe, prawie czarne. Nie jest to róża „lajtowa”, jak pozornie mogłoby się wydawać.
Dopiero później wszystko staje się delikatne i kobiece. Mam wrażenie, że efekt ten osiągnięto przez zmniejszanie ilości samej mocnej róży, niż przez jej wygładzenie. Płatki nawet w bazie wydają się ciemne, choć jest ich mniej. Pojawia się za to nieco pylista wanilia, trochę jasnych kosmetycznych nut. W tych obszarach zapach pozostaje do końca. Podoba mi się, choć do rewolucyjności Pure Verbena mu daleko.
Nuty: róża, wanilia, czarna porzeczka, magnolia, drewno cedrowe, werbena
Rok powstania: 2013
Twórca: b.d.
Cena, dostępność, linia: zapach dostępny w pojemności 30, 50 i 100 mL
Trwałość: słaba, około 3-4 godzin