Guerlain Insolence Eau de Toilette |
Był rok 2006, kiedy spod skrzydeł Guerlain wyleciała pierwsze wersja Insolence o koncentracji Eau de Toilette.
Zapach robił wrażenie. Był owocowy, słodki i dziewczęcy, ale inny od wszystkiego, co było kierowane do młodych kobiet. Fiołek wszak w tamtym okresie (w sumie to nawet dziś) nie był nutą popularną, a już na pewno żaden perfumiarz nie umieszczał go na czołowych planach.
Używał sformułowania „czołowych”, a nie „pierwszym”, ponieważ w Insolence EdT fiołek nie jest aż tak wyeksponowany jak w wersji Eau de Parfum, i gra za owocami, które są najbliżej widowni.
Pudrowane ciasteczka z masą fiołkową |
Malinowa bezczelność
Insolence Eau de Toilette to fiołek uduszony słodyczą owoców. Nie są one tak wykwintnie podane jak w wariacji późniejszej, ale przy tym trudno oskarżyć je o infantylizm i prostactwo. To owoce silne, częściowo wysuszone, ze skoncentrowaną fruktozą wewnątrz. Malinowe konotacje są wyraźne, ale urocze w swojej naturalności. Guerlain wciąż pokazuje, że nuty owocowe nie muszą oznaczać braku klasy. Tutaj tworzą wokół fiołka mięciutką masę, taką wręcz bezę dookoła…
Ciasteczka malinowe |
Fiołek czysty i bezpieczny
Akord malinowo-porzeczkowy trwa długo, znacznie dłużej niż w Eau de Parfum. Biegnie równolegle do pudrowego, przyjaznego fiołka. Próżno szukać w tej odsłonie Insolence woni butwiejącego drewna, ściółki i korników… Tu fiołek jest czysty, kandyzowany, po wszelkich atestach pozwalających dopuścić go na rynek unijny. Ba! Jest ten kwiatek tak ułożony i przyjemny, że pewnie i zjeść można byłby go. I w tym tkwi pewien niedosyt. EdT jest wonią zbyt grzeczną na tle Insolence EdP. Nie ma tu szaleństwa… Nawet baza, w której znowu króluje bób tonka, nie jest wcale ostra i metaliczna, i nie kojarzy się I połową lat 40 XX wieku. Jest za to niezwykle puchata, ciepła i zmysłowa. Na pewno jest też bardziej kobieca od końcówki EdP.
Sylvaine Delacourte i Maurice Roucel |
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że Guerlain potraktował debiutancką wersję Insolence w kategorii eksperymentu. Widać, że doświadczenie się udało. Kobiety po wielu latach znów nauczyły się pachnieć fiołkami. I dopiero na takim fundamencie można było zlecić coś bardziej szalonego i niszowego. Tym czymś było według mnie Insolence Eau de Parfum.