20 marca 2015

Perfumy babcine

Perfumy babcine
Perfumy babcine

Temat perfum babcinych wywołał na Nez de Luxe już kilkukrotnie gorącą dyskusję. Ostatnio przy okazji opisu Lancome Poeme. Obiecałem, że zajmę się tym pojęciem i właśnie to czynię. 

Wpis ten potraktujecie, proszę, nie jako moje zdanie, ale logiczne uporządkowanie różnych opinii, jakie spotkałem do tej pory. Chcę rozprawić się z tym pojęciem w sposób słownikowy, bez zbędnych emocji.

Perfumy babcine jako określenie typu kompozycji zapachowej

To chyba najpowszechniejsze podejście do tematu. Nie odnosimy się tutaj do tego, że perfumy X pasują do kobiet w określonym wieku, ale do tego, że reprezentują konkretną rodzinę zapachową. Jaka to rodzina?

Według mnie możemy wyróżnić kilka typów takich perfum:
1. Intensywne szypry z dominantą drzewną (np. Sisley Eau du Soir)
2. Wonie oparte na przyprawach, kadzidle z akcentem mszystym, aldehydowym lub odurzająco kwiatowym (tuberoza, róża, ylang, jaśmin) (np. Dior Poison, Estee Lauder Youth Dew, Guerlain Samsara)
3. Perfumy owocowe w stylu lat 90. (np. Lancome Tresor, Laura Biagiotti Venezia, Rochas Femme)

Zaznaczam jednak, że pojęcia „babciny” w tym kontekście używają zazwyczaj osoby, których perfumeryjne doświadczenie obejmuje wielkie klasyki minionych dekad, ale które jednocześnie się z nimi nie polubiły. Wtedy można zresztą uzasadnić włożenie kilku powyższych (odmiennych bardzo) grup do jednego worka i nadanie mu etykiety „babciny”.

Wydaje mi się jednak, że w celu przybliżenia perfum (np. w recenzji lub dyskusji) użycie formuły „babciny” nie jest przestępstwem. Wtedy jasno sygnalizujemy, że zapach należy do jednej z trzech grup. I nie używamy go jako określenia negatywnego.

Jest też wątek historyczny

„Babciny” zaczęło swoją karierę w Polsce w momencie wejścia na rynek licznych klasyków – No.5, Shalimar, Samsary, Opium, Poison. Mówimy tu o latach 90. i początku nowego millenium. I wydaje mi się, że według niektórych osób perfumy babcine to te, które były używane przez babcie w czasach PRL-u i na początku wolnej Polski – kiedy starsza kobieta nie miała możliwości wyboru, który ma dzisiejsza babcia, i który będzie mieć każda kolejna babcia. Wielkie klasyki przypominały nam wtedy Być Może i wody kwiatowe kupowane w kiosku przez nasze babcie – i tak mogły powstać te nieszczęsne „babcine perfumy”…

Jestem więc przekonany, że używając określenia „babciny” wiele osób ma w domyśle babcie urzędujące w Polsce dawnych lat. Stąd wzięły się właśnie trzy grupy w wyżej wymienionym zestawieniu.

Perfumy babcine jako określenie perfum brzydkich i odpychających

Często jest też tak, że osoby mające bardzo słabe rozeznanie w świecie perfum używają określenia „perfumy babcine” jako hasła wybitnie pejoratywnego, które ma oznaczać zapachy brzydkie i odpychające. Zaznaczam, że ta sytuacja dotyczy osób, które perfumerie omijają szerokim łukiem i wystarczy im piękna modelka na pudełku i ładna reklama, aby zakupić produkt (a często w ogóle nie używają perfum). Takie podejście wiąże się zazwyczaj z bardzo niskim poziom kultury i dobrych manier.

Bardzo często jest tak, że koneserzy perfum, którzy lubią i doceniają wielkie klasyki sprzed wielu lat odbierają hasło „perfumy babcine” jako dyshonor, ujmę, próbę ich obrażenia lub, co najmniej, wyrażenie z niższych sfer świadczące o ubóstwie językowym i umysłowym. Słusznie! Ale tylko wtedy, kiedy jest ono używane jako zamiennik wyrazu „brzydki” przez drugą stronę.

Czym dla mnie są perfumy babcine?

Dla mnie to określenie pozytywne. Jest synonimem kunsztu kompozycji zapachowej, użycia składników wysokiej jakości (często naturalnych), ciepła lub pudrowości oraz wyraźnego charakteru retro. Perfumy babcine uważam za perfumy z absolutnych wyżyn sztuki perfumeryjnej. Co więcej, jestem zdania, że równie dobrze sprawdzać się mogą na skórach młodych kobiet, wręcz nastolatek (użyte z umiarem). W słowie „babciny” zawarty jest bowiem komfort, bezpieczeństwo, zmysłowość. Hasła: „retro”, „staromodny”, „staroświecki” nie niosą według mnie tak dużo tych pozytywnych emocji i nie oddają charakteru babcinych perfum. Tą drogą, nie pozwolę sobie na zaklasyfikowanie do tej grupy zimnych, wyniosłych szyprów. Sisley Eau de Soir to nie są perfumy babcine w mojej ocenie, choć można je nazwać staromodnymi. Tak samo z perfumami cytrusowymi z dawnych lat – niewątpliwie są retro, ale babcine nie są w mojej opinii.

I jeśli na w moich recenzjach pojawiać się będzie określenie „babciny” (do tej pory zdarzyło się to ledwie kilka razy), to będzie oznaczać niemal najwyższą formę uznania dla danej kompozycji.

Macie jakieś inne pomysły na rozgryzienie hasła „babcine perfumy”? Odbieracie to określenie jako negatywne czy pozytywne? 

Kategorie: Bez kategorii

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
40 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Niestety wydaje mi się, że termin ,,babcine perfumy" ma znaczenie zdecydowanie pejoratywne i używany jest, żeby podkreślić ,,nienoszalność" i ,,niezmysłowość" zapachu. Przykre to trochę, bo przecież nie ma określenia, np. babcine malarstwo, babcina architektura, babcina muzyka, więc skoro do tych dziedzin sztuki nie stosuje się tego przymiotnika, to dlaczego perfumy, które przecież sztuka są, szufladkuje się w ten sposób? Swoją drogą ciekawe, czy nasze wnuki też tak surowo ocenią nasze perfumy. Podsumowując zdecydowanie wolę określenie retro. P.S: Ponieważ jest to mój pierwszy post serdecznie pozdrawiam i gratuluję cudownego bloga:) Dagmara

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Zgadzam się z Przedmówczynią. Słowo 'babciny" ma według mnie zdecydowanie pejoratywny, kpiący wydźwięk.
Elżbieta

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Dla mnie perfumy babcine to perfumy retro, ale bez negatywnego wydźwięku. Mało jest zapachów, które określam jako retro. Na pewno jest to Samsara i Habanita. Tą drugą pachniała moja babcia i mam z nią związane same pozytywne emocje. Nie uważam wcale, że perfumy babcine są jednocześnie pozbawione zmysłowości. Jeżeli kobieta jest zmysłowa, to każde perfumy których używa będą przez otoczenie odbierane jako zmysłowe.
Gosia W.

Wieslaw Maczynski
9 lat temu

Moi klienci Marcinie,pytaja o ,,babcine,,perfumy,a wiek ich wskazuje,ze nowoczesne perfumy nie wzbudzaja zainteresowania.
BABCIU kocham cie.Zylas w pieknych czasach.Teraz pozostaly tylko popluczyny.

Weronika
Weronika
3 lat temu

Niestety ma Pan rację 😉

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Mnie określenie babcine perfumy nie kojarzy się źle. 🙂 Babcine zapachy to dla mnie zapachy pudrowe, aldehydowe, często z taką "ciemną" różą. Pozdrawiam, MR.

Lusija
9 lat temu

Dokładnie.. zapachy z 'ciemną'' różą. Moja śp. Babcia używała 'Kobako', starą, klasyczną wersję. Jestem przekonana, że na pewno znasz, Marcinie, ten zapach. cóż, perfumy o ''babcinej'' nucie to zapachy po prostu z odległych lat swej premiery. I tak, jak piszesz, kobiety nie mając wyboru, w czasach PRL nosiły to, co było dostępne, i stawało się przez to popularne. To dobre, piękne zapachy, nie doceniamy ich, niefajnie mam się kojarzą… bo ze starością? Taki mamy świat, idziemy do przodu, co nowe, to i modne, co stare, niemiłe, ale gdzie wspomnienia? Dziś moja mama kocha te perfumy, tak jak i Babcia:) Czy kiedyś przyjdzie czas i na mnie? Nie sądzę….

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Z określeniem "Babcine perfumy" – rzeczywiście, spotkałam się u osób, które nie interesują się rynkiem perfum – wręcz nie mają o nim zielonego pojęcia. To określenie używane (przez te osoby) na znak dezaprobaty wskazanego / noszonego przeze mnie zapachu. Jestem sama zdania, że zapach na zmysłowej, seksownej osobie "dopasuję" się do niej samej, i stanie się dla kogoś tym najpiękniejszym, Boże broń "Babcinym". Globalnie dobrym przykładem Marcinie – jest Estee Lauder Youth Dew. Sama lubię ten zapach (doceniam, może tak; jest niesamowicie przemyślanie zrobiony), jednak odzwierciedla ogólne pojęcie "Babcine perfumy".Może to dobrze, że istnieje takie określenie?… "Koneser" – ani nie obrazi się, ani nie zdziwi….. a reszta będzię się lepiej poruszać, po obcym dla siebie rynku. Pozdrawiam. Jak zawsze świetny artykuł. Gosia -perfumiarz.

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Określenie ''babciny'' odnoszące się do perfum słyszałam od osób, które o perfumach nie mają pojęcia w ogóle. Odnosiło się ono zazwyczaj do perfum starszej daty, trudniejszych w odbiorze, wielkich klasyków. Często też miało ono charakter negatywny, kpiący. Dla mnie osobiście (jako miłośniczce wielkich klasyków) słowo ''babciny'' w kontekście perfum jest tylko zachętą na wypróbowanie kolejnych, nieznanych mi dotąd perfum klasycznych, bo wiem, że mogę się z nimi polubić. Więc jak zapach jest ''babciny'', to możliwe, że jest wspaniały!
Ewelina

urszula
9 lat temu

Dziś babcie moze i mają wielkie mozliwości w zakresie wyboru perfum, ale najczęściej nie mają kasy, w zwiazku z tym pachną najtańszymi "perfumami" z bazaru lub sklepików "za pięć złotych".
Każdy chyba wie, jakie to walące po nosie pachnidła.

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Słowo "babcia" kojarzy się ogólnie z miłą, bliską i ciepłą osobą, która nas rozpieszcza, kocha i dokarmia ponad miarę. (U mnie jest na odwrót, bo babcia nas bardziej wychowuje i robi kazania na temat nadwagi. I używa "Green Tea", które jest ponoć bardzo młodzieńczym zapachem 🙂
"Perfumy" natomiast to zapachy zamknięte w buteleczkach, najczęściej kojarzone ze zbytkiem, luksusem. Najprędzej te słowo utożsamia się z Chanel No. 5.
Dziwi mnie to, że już określenie "babcine perfumy", złożone z dwóch, zazwyczaj kojarzonych miło słów, mają już negatywny wydźwięk. Oznaczają one staromodne, perfumy retro, które w delikatnych nosach masy konsumenckiej są zbyt ostre, wytrawne. Jeśli chodzi o mnie, to te określenie kojarzy mi się ze zapachami, które mają bogatą historię, są kochane przez następne pokolenia i tego nikt nie może zmienić.

Pamiętam kłótnię sprzed paru lat, kiedy po raz pierwszy obnosiłam się z Kenzo Jungle na urodzinach. Dostałam skrajnie negatywną ocenę od kuzynki mojego taty, która nazwała Słonia "końskim moczem dla starych bab". Wtedy jej tak nagadałam, że do końca życia się do mnie nie odezwie.
Wtedy mnie to naprawdę uraziło, bo o ile łatwo odebrać krytykę dotyczącą ubrania czy poglądów, taka forma "krytyki" zapachu może naprawdę skrzywdzić.

Bo, tak jak napisałeś, Marcinie, zapach to coś więcej niż chemia.

Avarati

Karina
9 lat temu

Ten komentarz został usunięty przez autora.

Karina
9 lat temu

stwierdzenie "perfumy babcine" idealnie mi pasuje do zapachu Clinique Aromatics Elixir – retro zapachu 🙂

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Niestety, dla mnie perfumy babcine to takie, ktore wydaja mi sie brzydkie i nienoszalne. Nie pasuja do moich estetycznych, wspolczesnych standardow. Naleza do innej epoki i moze wtedy sie podobaly. Probowalam np. polubic Organze, Givenchy, ale bez skutku. Moze w wersji Indecedence bedzie inaczej, jeszcze nie mialam okazji jej poznac.
Renata Wójs

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Trochę się uśmiecham pod nosem na widok słów – babcine perfumy. Dlaczego ?bo jestem babcią i używam Miss Dior.

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

I wszystko w temacie 🙂 Brawo, pani Babciu 🙂

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Sama, z rzadka, używam tego określenia. I wcale w sensie pejoratywnym. Mam 32 lata i ostatnio zakupiłam "Youth Dew", właśnie w związku z jego "babciną" nutką. Uwielbiam. A.J.M.

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

A gdzie je kupiłaś? Bo chciałam się dowiedzieć, jak one pachną. Dla mnie właśnie takie przyprawiowe, kadzidlane perfumy są czymś pięknym, nawet, jeśli inni mówią na nie "babcine".

Avarati

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Dla mnie goździkowa nuta nadaje "babciny" wydźwięk ("babciny" w znaczeniu retro). Np. Nina Ricci L'air du Temps.

Wczoraj w Biedronce stanęłam w najdłuższej kolejce, bo starsza pani przede mną roztaczała OPIUM w wersji vintage. Uwierzcie, że czas w kolejce mi minął wspaniale.
KH

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Tak…………..Jestem dojrzałą…………. kobietą. Moje babcine- to Chanel COCO do małej czarnej, czerwonej szminki i obcasów do samego nieba. A na dzień Venezia Laury Biagiotti, jeansy z dziurami t-schirt i skóra motocyklówka. Taaaaak Jestem babcią odlotowo-atomową. Czy elegancja i klasyka to babcine perfumy? A Pana Wiesia chyba Mączyńskiego całuje gorąco w oba policzki. Babcie pachnące ciepełkiem, piżmem , pudrem, kadzidłem tulą do siebie wszystkie zatroskane duszyczki. Babciny zapach też coś :-)))))!

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Chanel Coco to bardzo zmysłowy i cudowny zapach! Sama bym go używała w wieczorowej, bardzo eleganckiej wersji mnie.

Mam 22 lata.

Avarati

bebe509
bebe509
9 lat temu

Dla mnie rowniez okreslenie perfum "babcine " ma znaczenie pejoratywne i basta . U nas podobaja sie w przewazajacej wiekszosci" plastiki" wiec o czy tu dyskutowac . Wiadomo ,ze dla wiekszosci No 5 , Shalimar śmierdzi . Podobają sie latwe , lekkie i nieskomplikowane zapachy . . A zaliczenie przepieknej Samsary do babcinych to po prostu przestepstwo . Marcinie wsadziles kij w mrowisko .

Marcin Budzyk
9 lat temu

Jest chyba dostępny ten zapach w salonach EL. Są takie w Warszawie i Krakowie.

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Drogi Marcinie! Gratuluję wspaniałego bloga i niesamowitej wiedzy perfumiarskiej 🙂 Często tu zaglądam, poszukując opinii o zapachach i inspiracji. Z całym szacunkiem śmiem twierdzić, że chyba znasz się na perfumach trochę bardziej niż na kobietach;) Zapewniam Cię, że żadna, ale to żadna kobieta, nie poczuje się dobrze ,jeśli usłyszy, lub przeczyta, że używa "babcinych" perfum. Jak doskonale by nie argumentować tego określenia, jako pozytywne, każda kobieta poczuje się niekomfortowo i to bez względu na wiek. Apeluję o określenie "retro"! Nie dość, że ładnie brzmi to kojarzy się czymś eleganckim,solidnym, kunsztownym, bogatym…No i mamy mode na vintage! Na początku było słowo…
Pozdrawiam Beata, używająca perfum "Poeme" lat 44 , jeszcze nie babcia 🙂

cmielak
9 lat temu

A może "babcine" to takie które nas postarzają. Tzn tak się w nich czujemy – postarzone. Nie macie wrażenia że niektóre perfumy wrzucają nam na barki dodatkowe 20 lat? Ja mam tak z wspomnianym Opium. Używam (podbieram teściowej – zawsze ma ze trzy flaszki w zapasie) i od razu szukam laseczki, toczka i karakuł;) Oczywiście takie postrzeganie narzuca kontekst kulturowy. Te perfumy były używane przez starsze zasobne panie, które zaczęły ich używać dawno temu, kiedy byly mlodymi paniami, a perfumy te uchodzily za nowoczesne i rebelianckie. Jak Piątka Chanel. To była rewolta. Gdybyśmy do dziś pryskali się różą i bergamotą, a YSL wypuściłby Opium, młodzież by oszalała. A tak, teraz nawet starsi krzywią sie na ten typ zapachu. Moja 77-letnai mama nazywa je "suardepari", w pejoratywnym odniesieniu do klasyka Bourjois Soir de Paris". "Ocho, myslalam, że się uduszę, znowu w windzie bylo "suardepari"

Anonimowy
Anonimowy
9 lat temu

Ja spotkałam się z określeniem "babcine" gdy kobiety mają na myśli perfumy mydlane. Te, które przypominają zapachy mydła/środków czystości, które są stosowane przez starsze panie i taki "mydlany" zapaszek się wokół nich rozchodzi 😉
Moja skóra jest niestety tak specyficzna, że wiele zapachów zmienia się na mnie właśnie na taką wyraźną, mydlaną nutę, ale nie powiedziałabym, że są babcine. Często ubolewam nad tym, jakiego psikusa moja skóra mi robi, bo niektóre zapachy, które tak mi się podobają na innych osobach, na mnie pachną jak typowe mydło.
Osobiście, gdy ja słyszę określenie "babcine" to na myśl przychodzą mi klasyki, które dziś są przez większość trudne do zniesienia i zrozumienia 😉 Niektórych ja sama nie mogłabym nosić (po prostu nie pasują do mnie, do mojej skóry), ale doceniam ich kunszt, nietuzinkowość 🙂
Świat byłby nudny gdybyśmy mieli na półkach tylko łatwe w odbiorze, masowe zapaszki. Dla każdego, czyli często dla nikogo tak naprawdę.

Marcin Budzyk
9 lat temu

Rozumiem, rozumiem… I chyba faktycznie masz rację.

Anonimowy
Anonimowy
8 lat temu

Myślę, że w tej sytuacji należałoby zmienić zakodowane w naszych głowach znaczenie słowa babciny na to zaproponowane przez Marcina, oczywiście znaczenie to zarezerwowane będzie wyłącznie dla tej strony i dla opisywanych perfum. To blog Marcina, miał więc całkowite prawo, aby zaadaptować sobie to słowo do własnych potrzeb. Jeśli mój chłopak powie że ubrałam się w babciną sukienkę, na pewno się obrażę, ale czytając teksy Marcina dotyczące perfum zawsze będę miała z tyłu głowy właściwe dla niego znaczenie słowa "babciny". 🙂
Pozdrawiam
Iza R

Anonimowy
Anonimowy
8 lat temu

Przede wszystkim gratuluję fantastycznego bloga Marcinie, nie mogę się oderwać. Odnośnie babcinych perfum, to niestety każda kobieta się obrazi za takie określenie, nawet jeśli mówi to perfumiarz. Mój mąż ma jeszcze dosadniejszą nazwę i jest to "perfumy starej ciotki". Babcine/ciotkowate zapachy to: niedopasowany do osoby oraz pory dnia i w nadmiarze zapach, zwykle ciężki, mdlący oraz niestety może i częściej tandetny, podrabiany, woniejący zapaszek również w nadmiarze. Nigdy nie będzie to zapach świeży, cytrusowy, delikatny. Niestety faktem też jest, że ta przysłowiowa "babcia" (dajmy na to 85 lat) zwykle nie ma pieniędzy na zbytki, zwykle niedomaga na zdrowiu, najczęściej bierze jakieś leki, a to sprawia, że skóra ma inny zapach. Dodajcie sobie do tego garsonkę i płaszcz wyciągnięte z szafy pełnej kulek naftaliny. Ponadto w tym wieku węch jest dużo słabszy niż kiedyś i takiej np. Pani Walewskiej wyleje się na siebie więcej. Koszmar. To mniej więcej ten typ zapachu. Pani Walewska lub podobne ziejące sztuczną konwalią i odurzającą lilią z wieńców z nutką kadzidła na tle starej szafy.
Pozdrawiam
Ewa

BlackLilac
6 lat temu

A dla mnie określenie "babciny" ma pejoratywny wydźwięk, jako, że żyjemy w czasach gdzie panuje kult młodości, zwłaszcza w sferze mody i kosmetyki. Wiele razy słyszałam jak ktoś obruszał się "nie jestem jeszcze babcią!", "nie wyglądam jak babcia" w znaczeniu, że czuje się wciąż młodo i nie życzy sobie podobnych insynuacji 🙂 "Babciny" to dla mnie nie retro, czyli coś co wprawdzie pochodzi z przeszłości, ale jest estetycznie pociągające, lecz niemodny, przestarzały, odpowiedni tylko dla osób u schyłku życia. A tu moja recenzja perfum zaliczanych do ciebie jako "babcinych", Estee Lauder "Youth Dew" : http://perfumanka.pl/2017/10/22/klasyka-bardzo-retro-estee-lauder-youth-dew/

natalia fendi
5 lat temu

Może Karlino na Tobie pachną bancinie, bo na mnie wspaniałe. Orientem egzotyka i czymś czego już nie ma w perfumach. To arcydzieło i w życiu nie babxine

natalia fendi
5 lat temu

W internecie można kupić za śmieszna cenę. Są w 90% jak opium. Używam często mix opium plys youth dew

natalia fendi
5 lat temu

To jedne z najcudowniejszych zapachów jakie znam. Opium. Dla mnie nic retro tylko mega orient, Indie, kadzidło. Coś co uwielbiam

Karolina
Karolina
5 lat temu

Dla mnie określenie „babciny” brzmi synonimicznie do określeń „ostry”, „wyrazisty” czy „duszący”. Wręcz przynosi na myśl scenerię, kiedy jeszcze jako młody podlotek zaciągnięty za ucho przez babcię do kościoła stało się między starszymi paniami emanującymi całą gamą odświętnych zapachów. Z czasem jednak nauczyłam się doceniać klasyczne kompozycje, a wręcz wielbić. Niestety z uwagi na wiek (mam 22 lata) wydaje mi się, że powinnam od nich stronić. Obawiam się też, że będą zbyt wyczuwalne, nawet jeśli jakaś forma dezaprobaty łączyłaby się z pospolitym gustem komentującego. W tym momencie bazuje na nutach drzewnych i orientalnych (z góry przepraszam za ubogie określenia, tyle jestem w stanie wskazać na podstawie kupowanych przeze mnie perfum, moim absolutnym faworytem jest bucik Caroliny Herrery). W ostatnim czasie spodobały mi się perfumy Toma Forda – Noir Pour Femme, odważyłam się kupić balsam do ciała sygnowany tą nazwą, dlatego, że poprzez formułę kremu zapach nie jest tak intensywny (choć silnie wyczuwalny na ubraniach, „przylegający” do ciała). Warto się przełamać w tym wieku?

Kasia
Kasia
5 lat temu

Jako konsultanka w perfumerii bardzo często słyszałam od klientów zwrot 'babciny zapach’. Najczęściej gdy prezentowałam Chanel 5.

Kamila
Kamila
5 lat temu

Miałam na sobie shallimar i siostra stwierdziła, że pachnie babcino…

Weronika
Weronika
3 lat temu

Gdy słyszę to określenie, to od razu wiem, że będę w zapachu zakochana 🙂 Nie dla mnie kiczowate ( w większości) flankery…

Shimmer
Shimmer
3 lat temu

Dla mnie podobnie jak dla Ciebie Marcinie, zwrot „babciny”- jeśli użyty z szacunkiem i bez złej woli- nie jest stwierdzeniem złym. Zawiera on w sobie swoiste DNA ktore pokoleniu 30+, 40+ zostało zaszczepione. To pokolenie po prostu pamięta jak pachniały ich ciotki i babcie te 30 lat temu, a ze mieli wtedy po 5, 10 czy 15 lat to tak wytrawne zapachy mogły im sie nie podobać i wywołać charakterystyczny zapis zapachowy w mózgu dla danej grupy zapachowej.. ja tak mam i kiedy zdarzy mi sie użyć słowa babcie to nie mam na myśli brzydkie tylko przywołujące wspomnienia tamtych lat. Charakterystyczne dla tamtego okresu… nie jesteśmy wolni od skojarzeń..

Elzbieta
Elzbieta
2 lat temu
Reply to  Shimmer

Owszem, jestem starsza panią. Ale..Jestem perfumoholiczką i potrafie odroznić dawne zapachy powstale na bazie naturalnych, szlachetnych skladnikow od obecnej tandety na sztucznych komponentach. Bo to wlasnie zwierzece skladniki nadawaly starym perfumom erogennych, intymnych wlaściowosci i dawniejsi tworcy doskonale o tym wiedzieli..Dlatego malo ktore z modniastych perfum mi „leżą”. Wiekszosc pachnie podobnie, rossmanowsko…Bezplciowe swiezaki albo mocarne slodkosci meczace po paru minutach.Uwielbiam zabytkowe perfumy pachnace moimi babciami i ciociami,. kojarzace mi się z cieplem,przytuleniem,ale i z elegancją w dobrym, starym stylu.Tak, Shimmer, zapach to przede wszystkim skojarzenia. Dobre lub zle.Najmodniejsze perfumy mozna znienawidzić, jesli ich zapach kojarzy się z przykrym przezyciem. I odwrotnie..Poza tym zawsze bylam przecherą i lubie iść na przekor. I jak ktos mi mowi, ze „babcine perfumy”postarzają, mam to gdzieś…Cieply, przytulny obloczek „babciowych” perfum otula mnie, poprawia samopoczucie i – zasuwam przez Allegro w poszukiwaniu perfum vintage, zanim znikną calkowicie.

Klaudia
Klaudia
1 rok temu

Moja sp babcia używała perfumy o naxwie „Pani Walewska”. To były lata 80/90. Wówczas ten zapach doprowadzał mnie do szału, bo na dziecięcy wówczas nosek to było”za dużo”. Ale teraz, gdy sama zbliżam się do 40stki, to mój dojrzały nos sam ciągnie mnie w stronę szyprowych perfum. I tak od roku delektuję się Estee Lauder „Youth-Dew”. Karma wraca 😉