15 czerwca 2015

Diana Vreeland Simply Divine

Diana Vreeland Simply Divine
Diana Vreeland Simply Divine

Kończąc temat perfum marki Diana Vreeland sięgam po ostatnią pozycję – Simply Divine. To tuberoza.

W portfolio tej firmy była już kompozycja oparta na mocnym kwiecie. To jaśminowa Perfectly Marvelous. I choć absolut tuberozy nie mniejszą ma moc od absolutu jaśminu – podbnie jak on wyciąga tę nutę na sam szczyt najmocniejszych akordów znanych perfumiarzom – to Simply Divine jest zapachem o mniejszej sile rażenia od jaśminowego brata. Być może jest to spowodowane tym, że tuberoza musiała tu ustąpić nieco miejsca dla innych kwiatów: neroli i, paradoksalnie, jaśminu. Oczywiście sam fakt mniejszej mocy nie jest wadą, a jedynie suchym faktem.

Jak zatem pachnie ta tuberoza?

Simply Divine rozpoczyna się krągłą, słodką i upojną tuberozą. Bez akcentów palonych opon, ale z delikatną nutą balonowej gumy do żucia i akordem zielonego listowia. Bardzo, bardzo udany jest to start. Sporo osób zapewne skojarzy go z wonią nieco parnej nocy w wielkim, tropikalnym mieście. Bangkok, Hongkong, Hanoi to właśnie te klimaty…

Tuberoza
Tuberoza

Później kompozycja nabiera jeszcze bardziej tropikalnego charakteru. Z miasta przenosimy się do lasu. Jest więc wilgotno, ale jednocześnie wyraźnie czuć kwiat pomarańczy. Wnosi on do perfum pożądany ładunek światła i świeżości.

W następnej odsłonie tuberoza ucieka. Pojawia się irys. Simply Divine staje się wonią pudrową i nieco mszystą. Z tropików przenosimy się do zimnego lasu mieszanego, ale jednocześnie mamy pierwiastek cielesny, taki jakby ukryte pod drobinkami metalu ciepło. I tu właśnie pojawia się też jaśmin w wersji białej, koronkowo-organzowej, świeżej.

Muszę jednak przyznać, że czasami zdarza mi się wyczuwać tuberozę nawet w głębokiej bazie. To frapujące uczucie świadczy jednak o niespotykanej konstrukcji tych perfum. Nie ma tu nudnego i klasycznego trójpodziału.

Opinia końcowa o Simply Divine

Zdumiewające jest to, jak wiele przemian na skórze demonstrują te perfumy. I choć to nie jest moja bajka, to trudno mi nie docenić złożoności, kunsztu i prawdziwego piękna Simply Divine.

Po testach wszystkich zapachów mogę śmiało powiedzieć, że Diana Vreeland to perfumeryjny debiut tego roku w Polsce. Już dawno nie spotkałem marki, które zachwyciłaby mnie niemal od początku do końca.

Nuty: tuberoza, irys, jaśmin, kwiat pomarańczy, bób tonka, piżmo, drewno kaszmirowe, drewno sandałowe
Rok premiery: 2014 (w Polsce 2015)
Twórca: Clement Gavarry
Cena, dostępność, linia: woda perfumowana dostępna w pojemności 50 i 100 mL
Trwałość: dobra, około 6-7 godzin

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subscribe
Powiadom o
guest
9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ola
8 lat temu

Marcinie, mogłabym Cię prosić o recenzję L'Agent by Agent Provocateur ? Są to moje ukochane perfumy i chciałabym poznać Twoje zdanie na ich temat 🙂

Anonimowy
Anonimowy
8 lat temu

a gdzie można kupic? chociaż próbeczki

Anonimowy
Anonimowy
8 lat temu

Dla mnie tuberoza Malle jest i tak najlepsza na świecie. SD dobre ale do FM nie dorasta

Anonimowy
Anonimowy
8 lat temu

Galilu 😉

Marcin Budzyk
8 lat temu

Tak, tak. GaliLu. 🙂

Marcin Budzyk
8 lat temu

Olu, przyznam szczerze, że nie znam tych perfum. I nie bardzo mam jak je poznać, bo one w Polsce są wybitnie niedostępne….

Marcin Budzyk
8 lat temu

To fakt, Carnal Flower jest klasą dla siebie…

Ola
8 lat temu

ależ skąd ! właśnie na e-glamour tester jest (uwaga) za 34 zł 😀 gdzie absolutnie cena nie odzwierciedla ich jakości, bo wg mnie pachną lepiej niż niektóre niszowe zapachy.

Marcin Budzyk
8 lat temu

Zobaczę, co da się zrobić. 🙂